VERONA (cienie Ingrid)

czerwca 24, 2013

VERONA (cienie Ingrid)

W paczuszce, która przyszła wieki temu od VERONY
oprócz szminki, tuszu, mleczka do demakijażu znalazłam także cienie i kredki, 
dziś jednak skupimy się na tych 3 maleństwach, których kolorki bardzo przypadły mi do gustu.

Nie przepadam, za kolorówką oczu. 
Przede wszystkim dlatego, że nie umiem malować powiek.
Postanowiłam jednak nieco poeksperymentować z cieniami.
Potraktowałam je nieco makijażowo, czasem posłużył za konkretną charakteryzację
i choć nie bawię się w kolorowanie powiek codziennie myślę, że mogę napisać parę słów.

OPAKOWANIE: Tradycyjne okrągłe pojemniczki mieszczące w swoim wnętrzu 2,5 g kolorówki. Zgrabne i klasyczne, zamykane na tradycyjny klik. Otwarcie bezproblemowe.

EFEKT: Tak jak pisałam - nie mam zwyczaju używania cieni. Choć czasem naprawę marzy mi się zrobić jakiś smokey eyes czy odważniejszy kontur oka po prostu tego nie potrafię. Efekt czarnego cienia uzyskuję równie dobrze rozcierając czarną kredkę do oczu, a zielony i niebieski nie wiem czy zostałby użyty przeze mnie choć raz jeśli chodzi o codzienny makijaż.



Postanowiłam jednak użyć cieni do charakteryzacji - przestawienia, sesje, wszędzie tam, gdzie bez ładu i składu, a także żadnych umiejętności makijaż może być dziełem sztuki. 
Na tym przykładzie jestem w stanie stwierdzić, że cienie zaskoczyły mnie swoją 
trwałością i odpornością na wszelkie czynniki zewnętrzne.
Spadły ze da razy - są nadal całe, przy nakładaniu pędzelkiem na cieniu pozostaje jedynie delikatna i należyta smugaa nie jak w przypadku innych cieni 
rozsypane drobinki dookoła.


Czerń i szafir są intensywne, gorzej z zielenią, której naprawdę trzeba wydobyć pokaźną ilość, żeby zostawił jakikolwiek ślad. Nie kruszą się i nie rozmazują za nadto
Nie spływają po twarzy w skutek wysokich temperatur, 
co naocznie udowodnione zostało ostatnimi temperaturami.
Z demakijażem nie ma absolutnie żadnego problemu.
Widziałam już cienie tak oporne, które nawet przy trzykrotnym użyciu specyfików usuwających makijaż nie chciały zejść z twarzy.


I mimo, że nie zwykłam używać cieni stwierdzam, że te od Verony były najlepszymi 
jakimi przyszło mi się "paćkać".
Zarówno pod względem trwałości jak i łatwości aplikacji.



Czy Wy też macie dość upałów?



DOVE (kremowy mus pod prysznic)

czerwca 21, 2013

DOVE (kremowy mus pod prysznic)

Chwaliłam się, bądź też nie udało mi się załapać do akcji Dove.
W całej Polsce wybranych zostało 100 ambasadorek marki.
Z racji, że zbliża się czas wykonania naszego pierwszego zadania, 
którym są recenzje kosmetyków
postanowiłam swoją opinią podzielić się nie tylko z Dove, ale także z Wami.
Inna sprawa, że zakup tego kosmetyku kusił mnie już od dawna.


Mowa oczywiście o kremowym musie pod prysznic.
Na blogu Agaty widziałam jakie cuda można z nim wyprawiać.
Tworzy zbitą pianę, która pozwalałam nawet przyozdabiać muffinki. 
Musiałam więc przetestować na swojej skórze.

OPAKOWANIE: Tradycyjny klips, jeden z lepszych jeśli chodzi o opakowania Dove. Nie trzeba się męczyć z jakimś otwieraniem paznokciem pod prysznicem. I choć w tej kwesti preferuje po protu praktyczne pompki nie narzekam na ową zatyczkę. Zgrabna butelka, ładna i elegancka szata graficzna. Nie można się do niczego przyczepić

ZAPACH: Nie wiem jak Wy, ale ja wiem jak pachnie Dove. Już spieszę z wyjaśnieniami. Dove utożsamiam w mojej głowie z delikatności, nawilżeniem i ogromnym dbaniem o skórę. Nie raz zdarzyło mi się porównać zapach innego kosmetyku na zasadzie "ooo pachnie jak Dove". I mimo, że Dove wyszedł na rynek z różnymi wariantami zapachowymi jego zapach pozostaje od moich młodzieńczych lat jeden i ten sam.
Niezachwiany, delikatny i zmysłowo kuszący.


KONSYSTENCJA: Znacznie odbiega od wszystkim znanych żelów pod prysznic. Rzekłabym nawet, że Dove stworzył masło stworzone do wodnych kąpieli. I choć w składzie nie brakuje nieprzyjemniaczka SLS-a, to w tym przypadku jestem naprawdę w stanie przymknąć na to oko. Pieni się nieprzeciętnie, konsystencja jest zbita i nie ześlizguje się z ręki tak jak w większości specyfików pod prysznic, a co za tym idzie jest szalenie wydajna i najzwyczajniej w świecie praktyczna.


EFEKT: W Dove da się zakochać. A przynajmniej mnie ogarnęła dzika miłość. Choć na ambasadorki czekają kolejne paczki i kolejne testy, ja już zakupiłam w drogerii kolejny mus. Nawilżenie? Mało powiedziane, korzystanie z balsamu po kąpieli stało się w tym przypadku zbędne. Dove delikatnie otula skórę miękkością, nadaje jej sprężystość 
i sprawia, że jest jędrna i zadbana. 
Z wielką dumą mogę powiedzieć, że z Dove czuję się piękniejsza.


Perłowa masa pod wpływem wody zamienia się we wspaniałą trwałą pianę i mimo, ze tylko biorę szybki prysznic czuję się jakbym 
była zanurzona pośród białych bałwanów od Dove
Zobaczyłam zdjęcia testów w raporcie przysłanym przez Dove
ale jestem osobą, która zawsze jednak musi sprawdzić na sobie
 i zobaczcie sami jak się prezentuje mus na dłoni.


Chyba widzicie różnicę!
I chyba nie trzeba Was specjalnie zachęcać do wypróbowania musu od Dove.
Pielęgnacja ciała wbrew pozorom nie jest żmudnym i długotrwałym procesem. 
Mając Dove wystarczy, że zafundujecie sobie relaksujący wieczór od prysznicem, 
a mus wszystko za Was zrobi

Wypróbowałyście już ten wariant?


AMILIE (podkład mineralny)

czerwca 19, 2013

AMILIE (podkład mineralny)

Z racji, że sesja wrze mam bardzo mało czasu na poświęcenie się temu co lubię najbardziej.
Paczuszki piętrzą się pod sam sufit, a ja zaczynam się zastanawiać
 czy nie wzięłam na siebie za dużo.
Masa rzeczy czeka na opisanie, skomentowanie i obfocenie.
Chciałabym pokazać Wam wszystko, jeszcze tydzień i 
wezmę się do porządnego recenzowania.
Dziś jednak 1/2 przesyłki od AMILIE.


Na pierwszy rzut poszedł puder sypki, sama byłam nim tak mocno zaintrygowana,
że od razu wzięłam go w obroty.

OPAKOWANIE: Amilie to jedna z tych firm, które w opakowaniu i samej wizualnej sferze produktów zawierają całą kwintesencję marki - naturalność i delikatność. Nie spotkałam się jeszcze z nikim, kogo obszedł by wygląd małych paczuszek. Opakowanie kosmetyków wykonane solidnie i przemyślanie - tak, aby żadna drobinka podkładowego pyłku nie wydostała się bez pozwolenia. Niby tak niewiele, ale efekt niesamowity!


EFEKT: Nie mam idealnej cery to też nie spodziewałam się jakichś cudów w wykonaniu Amilie. Pod względem odcieni wybrałam Summer Sand (na przestrzeni dni zamieszczę na blogu swatche z odcieniami, które dostałam jako próbki). Moja buzia to ostatnimi czasy same czerwone plamki i inne przebarwienia, stąd krycie naprawdę musi być solidne. Nie myślałam, że pudrowy podkład zdoła przykryć wszelkie niedoskonałości, a jednak jestem pod ogromnym wrażeniem.


Ze strony podkładu bałam się także mocnego efektu maski, zapychania i krótkotrwałego efektu. Już przy pierwszym użyciu wszelkie moje wątpliwości zostały rozwiane.
Podkład nakłada się bajecznie prosto, ważne jest żeby posiadać pędzle. Ja wybrałam kabuki, włoski są w nim dobrze zbite i bardzo poręcznie stempluje się twarz. 
Kilka dociśnięć i twarz gotowa.
Nie ma mowy o jakichś śladach po pędzlu, ani załamywaniu się w kącikach 
jak w przypadku płynnych podkładów. 


Moim zdaniem podkład bardzo szybko scala się z twarzą, początkowo myślałam, że będzie ciut za jasny, jednak cechy adaptacyjne opanował do perfekcji
Co więcej wszystkie kosmetyki od Amilie to czyste minerały 
pozbawione parabenów i innych paskudnych składników. 
Z racji, że świetnie radzi sobie z kryciem i matowieniem zastąpił mi zarówno fluid jak i puder.
Sam efekt jest o wiele bardziej trwały niż w przypadku fluidów - musicie mi uwierzyć, bo przetestowałam go teraz w trakcie 30-stopniowych upałów.


Miałam opory przed zamieszczeniem zdjęć mojej "gołej" twarzy, ale stwierdziłam, że to najlepiej obrazuje efekt jaki uzyskuje się dzięki Amilie.

Przy okazji na fanpagu testujemy-blogujemy trwa losowanie bonu do sklepu Amilie.
Myślę, że każdy kogo zaciekawiłam powinien koniecznie spróbować swojego szczęście.
Zapraszam!


Sesjo, zgiń!



KONKURS Z MOJEMUSLI.PL - WYNIKI

czerwca 12, 2013

KONKURS Z MOJEMUSLI.PL - WYNIKI

W dniu dzisiejszym spieszę do Was z wynikami konkursu z mojemusli.pl
Nie tylko mi, ale i pozostałym organizatorom ciężko było przebrnąć przez Wasze wypowiedzi.
Zgromadziło się dokładnie 90 unikatowych i potrójnych zgłoszeń.
Czyli w prostym rachunku 270 wypowiedzi.
Świetnych wypowiedzi!


Wybór dwóch zwycięzców należał do mojemusli.pl, którzy dzisiejszym rankiem dostali ode mnie excela ze wszystkimi wypowiedziami. 
Trzecią kolumną zajęłam się ja.
Niniejszym ogłaszam więc, że vouchery podarunkowe powędrują do....


Co najbardziej lubisz w musli?
"Lekkość płatków, kruchość orzeszków i zdrową słodycz owoców"
(wybór mojemusli.pl)

Dokończ zdanie: MojeMusli to...
"idealnie dopasowane musli dla każdego!"
(wybór mojemusli.pl)

Gdybyś mógł skomponować całkowicie innowacyjne musli to 
najbardziej abstrakcyjnymi składnikami byłby/byłyby?
"Uwielbiam owoce morza, a moje innowacyjne musli pełne byłoby suszonych krewetek, kałamarnicy, paluszków krabowych i małż. 
To takie moje abstrakcyjne OCEANIC MUSLI. A co?"
(wybór mój. Przyznam, że nie odważyłabym się go nigdy spróbować,
ale miało być abstrakcyjnie, więc Oceanic wyraża to w 100%)

Dziewczyny do Was na maila lecą vouchery.
Mamy nadzieję, że pochwalicie się kompozycjami na naszym fanpagu!
Czekamy i gratulujemy!


Całej reszcie przypominam, że aktualnie trwa konkurs z whamaku.pl TUTAJ
oraz konkurs z Amilie Cosmetics TUTAJ

Bierzcie się do roboty, 
bo nagrody czekają!



ABERRO (perlatory wodooszczędne)

czerwca 11, 2013

ABERRO (perlatory wodooszczędne)

Ekologia to temat na który w dzisiejszych czasach bardzo dużo się mówi.
Pomyślałam więc, że blog będzie dobrym środkiem przekazu, 
pozwalającymi mi na dodanie kilku słów.
Nawiązałam ostatnio bardzo ciekawą współpracę ze sklepem internetowym
bezpośrednim importerem i dystrybutorem produktów 
energooszczędnych i przyjaznych środowisku.
W ramach niech na blogu będą pojawiać się wpisy z 
cyklu EKOświadomi z Aberro 
z recenzjami produktów, które warto mieć u siebie w domu.


Dziś kilka słów o tym po co oszczędzać wodę?
Nie tylko ze względu na wysokie rachunki czy też ekologiczny trend. Z pewnością nie każdy z nas wie, że Polska ma bardzo skromne zasoby wody, i że pod tym względem nasz kraj ma zbliżone warunki do Egiptu. Jesteśmy zaliczani do państw o ubogich zasobach wody, które szacuje się na ok 187 mld m3, co w przeliczeniu na jednego mieszkańca daje 1800 m3 rocznie (22 miejsce w Europie).

Jak z Aberro możemy dbać o naszą wodę?
Firma proponuje nam wodooszczędne perlatory - czyli prościej mówiąc dziubki do kranów, które ograniczając przepływ wody z 12 l na 6l, 
Sugerując 50% mniej wydatków. Czy tak jest naprawdę?

WYGLĄD: Perlatory to małe krążki, które w kuchni czy łazience nie rzucają się w oczy. Każdy z nas je posiada, nie każdy wie o ich istnieniu, a co za tym idzie nie każdy wie, że może wymienić je na przysłowiowy lepszy model. Z montażem nie ma problemu. Rozmiar, który proponuje nam Aberro jest uniwersalny i pasuje na większość kranów w łazience czy kuchni, choć zdarzają się wyjątki.


OPIS DZIAŁANIA: Zadaniem perlatorów jest zmniejszać ilość wykorzystywanej wody. Są wyposażone w specjalny system redukujący jej przepływ oraz mechanizm napowietrzający, skutecznie mieszający wodę z powietrzem. Wydatkowany strumień wody nie ulega modyfikacji przez co niczym nie różni się od strumienia ze zwykłego, standardowego perlatora. Przez co nie sposób w ogóle odczuć różnicę.
Początkowo myślałam, że chcąc uzyskać mocniejszy strumień wody zamiast do połowy odkręcę kurek do końca i wyjdzie na to samo.
Myliłam się...



Redukcja przepływu o 50% to może obietnice dość górnolotne, 
do moich obliczeń wolałam przyjąć nieco niższy procent, 
żeby potem zbytnio się nie rozczarować.

Przyjmijmy, że w moim domu wodę zużywa się w następujących czynnościach:
mycie rąk – 4x dziennie po pół minuty
mycie naczyń – 1x dziennie 5 minut 
(zakładamy, że zmywa się w napełnionym zbiorniku, a przez 5 minut opłukuje naczynia)
prysznic – 2x dziennie 10 minut
mycie zębów – 2x dziennie przez 2 minuty

Do tego przepływ wody ze zwykłym perlatorem to jakieś:
umywalka - 10l/min
prysznic - 16l/min
zlew - 12l/min

Daje to następujące wyniki: 
4x0,5x10 + 1x5x12 + 2x10x16 +2x1x10 = 420l
Przy zastosowaniu perlatorów (przyjmijmy realne założenia 30% mniej wody):
umywalka - 10l/min -> 0,7l/min
prysznic - 16l/min -> 11,2l/min
zlew - 12l/min -> 8,4l/min

4x0,5x0,7 + 1x5x8,4 + 2x10x11,2 + 2x1x0,7 = 268,8l

Jest różnica!
420>268,8l

Przekładając to na kwoty pieniężne:
cena wody brutto w Tarnowie - 2,99/m^3
Dzięki perlatorom zaoszczędzimy ok. 4,3 zł dziennie.


zestawienie starych i nowych perlatorów
Myślę, że po miesięcznym używaniu perlatorów każdy odczuje różnicę w portfelu.
 Kupując taki sprzęt dbamy nie tylko o nasze środowisko, ale i uczymy się odpowiedniego gospodarowania naszymi pieniędzmi. 
Koszt perlatorów u Aberro to zaledwie 20 zł za 2 sztuki
Bajecznie tanio z bajecznymi skutkami.
Jeśli jeszcze nie macie ich u siebie to koniecznie zajrzyjcie na stronę Aberro
i się w nie zaopatrzcie.

po lewej stary perlator, po prawej nowy
Jak u Was z oszczędzaniem wody?





BINGOSPA (Mandarynkowe masło do ciała)

czerwca 08, 2013

BINGOSPA (Mandarynkowe masło do ciała)

Dziś w Tarnowie piękna pogoda, więc zamiast uczyć się do zbliżającej sesji postanowiłam sklecić kilka słów na temat ostatniej przesyłeczki do BingoSpa.
Na wielu blogach już zaczyna się wysyp recenzji, 
nie pozostanę więc w tyle i napiszę choć o jednym z wybranych 
przeze mnie kosmetyków.




 Dziś co nieco o mandarynkowym masełku do ciała.
Po wypakowaniu kosmetyków tylko ono zachęcało mnie do użycia...
Ale o tym innym razem.

OPAKOWANIE: Masło znajdujemy w plastikowym słoiczku o pojemności 250g. Poręczny i nie tłukący się, a do tego przezroczysty. Zaskoczona byłam brakiem zabezpieczenia po pierwszym odkręceniu wieczka. Jestem przyzwyczajona, że zawsze muszę uporać się jeszcze z aluminiową ochroną, by cieszyć się kosmetykiem. Daje mi to pewność, że nikt w nim nie grzebał itd.


KONSYSTENCJA: Bardzo lekka, bardzo szybko się wchłaniająca i niezbyt tłusta, co jest duża zaletą, bo po kąpieli przynajmniej się do niczego nie kleję. Masło bardzo dobrze się rozsmarowuje i w bardzo krótkim czasie się wchłania.


ZAPACH: Zapytałam wiele osób o zapach masła nie ukazując wpierw jego etykiety. "Dziwne", "Nie wiem, pomarańcza?" "To trochę mi grzaniec przypomina" Niestety, albo i stety mandarynka nie padła. Dla mnie masło powinno przybrać nazwę pomarańczy z przyprawami czy czegoś takiego, bo na nic innego bym nie wpadła. Mimo wszystko jednak zapach mnie nie powala i nie utrzymuje się długo, gdybym wydała na nie swoje 24 zł raczej bym tego żałowała.


EFEKT: Przyjemnie nawilża skórę, na chwilę. Przyjemnie pachnie, ale też tylko na chwilę. Wydając na nie pieniądze bardzo chciałabym, żeby spełniał choć jedno zadanie naprawdę dobrze. Wiem, że nie ma ideałów, ale ten produkt to trochę słowa producenta bez pokrycia w czynach. Zła mi żadnego nie zrobił, więc jak na codzienną pielęgnację do chlapnięcia tu i ówdzie może być, ale jednak oczekiwałam od BingoSpa czegoś więcej.


Jakie macie zdanie na temat


Copyright © 2017 Pata bloguje