października 31, 2014

KAMUFLAŻ Z ALVERDE


Wracam do pierwotnej tematyki bloga. Szeroko pojęte beauty dotyczyć dziś będzie kolorówki z niemieckiego DM, a właściwie malutkiej jego części. Na ostatnim blogerskim spotkaniu, uprzyjemnionym przez PromoSzopa w ręce wpadł mi wymarzony kamuflaż. Jako, że borykam się z nieznośną cerą posiadanie takiego kosmetyku w mojej kosmetyczce to obowiązek.


O Alverde zaczytałam się swojego czasu u Belloleum. Do tego kosmetyki z Balei czy właśnie Alverde pojawiają się na każdym blogu, którego właścielka dorwała koszyk w DMie. Są najwyraźniej warte czasu poświęconego na pisanie posta, robienie zdjęć.

Kamuflaż, czy też Camouflage, jak kto woli ukryty w delikatnym zielonym pudełeczku. Bardzo zgrabnym i poręcznym. Zdecydowałam się na odcień 002 Beige, choć to 001 Sand jest ciemniejszy (wtf?). Zależało mi uzyskaniu dobrego krycia pojedynczych obszarów na twarzy. Przez kilka lat zabawy z kosmetykami w ręce wpadło mi kilka innych korektorów/kamuflaży, czasem dobrych, czasem o tyłek robić. W przypadku Alverde nie do końca wiedziałam czego się spodziewać.


Myślałam, że pod wieczkiem zastanę bryłkę dobrze kryjącego podkładu, którą ciężko będzie mi nabrać na palec czy pędzelek. Wielkie było moje zaskoczenie, kiedy okazałao się, że camouflage ma postać delikatnego, mięciutkiego masełka, które topi się pod naciskiem palca. Aplikacja jest więc absolutnie prosta, a musicie mi uwierzyć, bo noszę go ze sobą w torebce na tych obecnych chłodach i nie miałam jeszcze problemu z jego aplikacją.

Pierwotnie nakładałam go po zakończonym makijażu. Głównie pod oczy, potem na czerwone punkty przebijające przez podkład. Po wklepaniu bardzo ładnie spajał się z całością, nie rolował i nie podkreślał suchych skórek. Jednak jeszcze lepszym rozwiązaniem dla mnie okazała się aplikacja pod makijaż. Najpierw więc przykrywam zaczerwienione miejsca, a dopiero potem nakładam podkład uzyskując tym samym efekt idealnego, spójnego krycia.


Nadal jakoś nie mogę przełamać się do aplikacji palcem. Mam nieodaprte wrażenie, że to najbardziej niehigieniczna rzecz jaką mogłabym robić swojej buzi (poza osuszaniem wiszącym w łazience ręcznikiem). W domu więc nakładam kamuflaż malutkim pędzelkiem, a w drodze wyjątku, gdzieś między uczelnią, siłownią, TŻ, a mieszkaniem targnę się z paluchem. To jednak kwestia przyzwyczajenia, więc myślę, że każdy znajdzie na niego swój własny sposób

Kończąc... kilka słów o efekcie. Lubię jego krycie, jego lekkość i kolor, idealnie stapiający się z kolorem mojej cery. Efekty możecie zobaczyć poniżej na wyrywkowym fragmencie mojej twarzy. Jest to produkt godny polecenia za przysłowiowe grosze (ok. 12 zł). Jeśli tylko będziecie w DM koniecznie się w niego zaopatrzcie... Mi też możecie kupić jeszcze jeden :)



No i czemu w Polsce nie ma DM?


7 komentarzy:

  1. Również ubolewam nad faktem że w Polsce nie ma DMu :( kosmetyki Balei lub Alverde są całkowicie poza moim zasięgiem :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, ma super krycie, a jednocześnie jest taki naturalny! Chcę go!!! Może przy okazji sylwestrowego wyjazdu w góry wybiorę się do DM, wtedy na pewno na niego zapoluję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam go i byłam bardzo zadowolona :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dobrze, ze widzę dach DM z okna :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że bardzo chcesz być moim Mikołajem w tym roku :P

      Usuń
  5. przydałoby mi się takie cudo, ale niestety nie mam dostępu do DM... a może jednak dobrze, że nie mam? ;)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli masz zamiar w swoim komentarzu zostawić mi odnośnik do swojego bloga lepiej od razu wyjdź! ZAKAZ REKLAM I LINKOWANIA. Odwiedzam KAŻDEGO, kto zostawia merytoryczny komentarz, a jeśli mi się podoba zostaję tam na dłużej. Nie potrzebuję specjalnego zaproszenia!
Jednocześnie dziękuję za każde słowo i każdego hejta :*

Copyright © 2017 Pata bloguje