Wakacyjne upały wiążą się z tym,
że zawsze pod ręka dobrze jest mieć choćby małą butelkę wody.
Maks z domu nie rusza się bez swojego "zestawu":
pieluchy pod głowę, mania-smoczka i "lewków" - o których już raz pisałam TUTAJ.
Po ostatnim spotkaniu blogerek do domu przywiozłam nowego kompana jeszcze wtedy nadchodzących wojaży.
Dostałyśmy bidony Junior Cup w dwóch wariantach - dla dziewczynek i chłopców.
Tym większa nasza radość, bo pośród szeregi Króla Lwa zawitały małe potworki.
Kolorowe i wabiące wzrok, dobry patent z zatyczką na ustnik - przymocowana bezpośrednio do butelki przypomina o nałożeniu jej po wypiciu. Da się ją także ściągnąć. Niebieski klips pozwala zaczepić bidon o materiał choćby w wózku. Nie zwróciłabym na to specjalne uwagi, gdyby nie sytuacja, która mnie do tego ostatnio zmusiła. Ustnik wykonany jest z miękkiej gumy - musiałam Maksowi tłuc do głowy, że nie wolno go gryźć, bo niewiele by z niego zostało.
Butelki od NUK już opisywałam, moje zdanie w tej kwestii się nie zmieniło. Wykonane solidnie, z grubego plastiku pozwalają trzymać bionik nawet kiedy skrywa gorącą zawartość. Jeśli chodzi o ustniki można z nimi dowolnie manewrować. Mamy już ten do mleka, ten na tradycyjne napoje i teraz bidonik. Zmienimy je między sobą w zależności czy Maksowi umyśliło się pić herbatkę z Lewkami, czy mleko z potworkami.
Początkowo myślałam, że Maks jest już za duży na picie z butelek. W domu sam doskonale radzi sobie z kubkami. Kiedy jednak trzeba wyjść na spacer zabieramy bidonik. Ustnik dozuje ilość napoju jaką młody chcę pochłonąć. Jest praktyczny i higieniczny. Jego miękkość może być zarówno zaletą jak i wadą. W naszym przypadku jest już nieźle pokiereszowany przez zęby Maksa. Oprócz tego nie da się go rozłożyć na części pierwsze, co uniemożliwia dokładne wyczyszczenie.
Do koloru też początkowo nie mogłam się przekonać. Ciężko parzyć herbatkę lub robić w wodę z sokiem kiedy wnętrze butelki jest ciemne. Nie jest to jednak sprawa pierwszorzędna,
której nie da się pominąć.
Mając więc na uwadze bogatą ofertę firmy NUK, gdzie możemy wybierać spośród naprawdę wielu produktów polecamy wszystkim maluchom i mamom!
Prawdą jest, że Maks ze swoimi potworkami się nie rozstaje,
a to dzieci są najlepszymi testerami.
Dziś robię sobie wieczór z blogami,
koniecznie zostawcie w komentarzu swoje namiary!
Ooo pisałam do NUK ale nie odp mi - może jeszcze odpiszą. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie : szalonadarmowka.blogspot.com
OOO... nasz ulubiony bidon! My mamy czerwony z aplikacją kotka! Córka go uwielbia!
OdpowiedzUsuńMam bidon z silikonowym zaworkiem, właściwie juz bez.Jedyny mankament tych produktów ze nie mozna kupić zapasu-wkładów do ustników.Tak ze bidon który kosztował nie mało po 35 zł lezy nieuzyteczny bo nie ma nigdzie częsci zamiennych.Zapewne ten cudny nowy jak zostanie pogryziony przez malca, będzie bublem bo nie bedzie dostępna część ustnika.
OdpowiedzUsuńŚwietny jest. Ale u mnie to jeszcze odległa perspektywa.
OdpowiedzUsuńA tak poza tematem: Rośnie łamacz kobiecych serc :)
sliczny chłopczyk, mam nadzieje ze mój synek tez sie nauczy pic z tego:) zapraszam
OdpowiedzUsuń