Pomimo tego wielkiego zamieszania z firma Choisee zaryzykowałam z testowaniem ich produktów. Nie będę opowiadać się za żadną ze stron tego konfliktu, ale jako niezależna blogerka napisze kilka słów o kosmetykach... Jak zwykle...
Od Choisee do testów dostałam mydełko glicerynowe - Lawenda i ylang-ylang.
Raczej nie korzystam z mydełek w kostkach, zawsze wydaje mi się to niehigieniczne, zostawiając kostkę w łazience nigdy nie miałam pewności, kto jej użyje itd. Ale zrobiłam ten jeden wyjątek.
OPAKOWANIE: Mydełko Choisee opakowane jest w delikatny papier z nadrukiem firmy. Raczej jednorazowy. Żeby utrzymać kostkę w czystości należy zainwestować w mydelniczkę lub jakieś pudełeczko.
Dużym zainteresowaniem cieszyłyby się takie komplety mydełka z oryginalną podstawką, może a nuż Choisee pomyśli nad takim rozwiązaniem.
ZAPACH: W zapachu mydełko przypominam mi cukierki - landrynki o smaku coli. Generalnie zawsze wydawało mi się, że atutem takich przezroczystych, ładnie wyglądających mydełek jest właśnie zapach no i w przypadku Choisee jestem bardzo rozczarowana. Może to nie ten zapach, może tak ma jednak pachnieć, ale jakoś zupełnie nie zachęca mnie do chwili sam na sam pod prysznicem.
UŻYTECZNOŚĆ: Mydełko nie jest okrągłe, posiada ostre brzegi, jego śliskość mimo wody też jakoś nie powala. Trudno myje się nim ręce. Jeśli można to tak powiedzieć - kompletnie nie wspasowuje się w dłonie. Z czasem to pewnie minie jak się wyrobi, początki jednak są bardzo trudne. Z racji na swoje rozmiary bardzo ułatwia przechowywanie.
EFEKT: ROZCZAROWANIE! Mydełko od Choisee mimo, że dobrze się pieni kompletnie nie nawilża rąk. Wręcz je wysusza. Od momentu mycia minęło jakieś 30 min, a ręce smarowałam kremem już dwukrotnie. Z zapachem też nieciekawie. Pod warstwą tej "lawendy", która dla mnie jest jak cukierki o smaku coli na wierz wyłania się zwykły, typowy mydlany zapach. I to on pozostaje na dłoniach.
Mimo, że mydełko fajnie wygląda, zupełnie nie sprawdziło się w mojej łazience.
Pod wpływem obecnej sytuacji pewnie wiele z Was negatywnie odbiera firmę,
choć może nieco nie słusznie. Jedna jaskółka wiosny nie czyni.
Do przetestowania mam jeszcze olejek do masażu, a z racji wielkiej obniżki cen w Choisee skuszę się pewnie jeszcze na balsam czekoladowy.
Jeśli i te produkty się u mnie nie sprawdzą to... wtedy wiosnę zmajstruje dużo jaskółek.
Jak Wasze doświadczenia z Choisee?
nie miałam nic i nic do tej pory mnie jeszcze nie kusiło ..
OdpowiedzUsuńJa też wolę te w płynie :P
OdpowiedzUsuńJeszcze nie słyszałam o tej firmie, ale żeby nie nastawiać się zbyt negatywnie - czekam jeszcze na recenzję olejku.;)
OdpowiedzUsuń