Bo produktów od firmy Alba Thyment było dwa.
I przyszła wreszcie pora na ten drugi. Pierwszy okazał się strzałem w dziesiątkę i od razu trafił na moją osobistą listę KWC. Pamiętacie co to było?
Tak, masło do masażu - Nagietkowe Pole.
A dziś o pewnym uroczym przyjemniaczku, który towarzyszył mi w tym miesiącu w moich kąpielowych przygodach. Potrzebowałam trochę czasu,
żeby przełamać się do peelingów.
Zawsze wydawały mi się mało praktyczne,
bo drobinki trzeba było porządnie rozmasować po ciele.
Gdzieś w głowie moje wizje sprowadzały się do zachlapanej łazienki i ciągle spadającymi pod nogi drobinkami. Czasem jednak same żele nie wystarczą, a skóra aż woła o delikatne i przyjemne złuszczanie.
Sami wiecie, że na takie opakowania zwraca się uwagę. Bo są estetyczne, ładne, a kosmetyk wewnątrz jaki by nie był nie jest aż tak bardzo ważny w momencie pierwszego kontaktu wzrokowego. Szklany słoiczek choć wymaga podwójnej uwagi łazienkowych niezdar i prezentuje się niezwykle. Skrywając pomarańczową substancje ożywia wnętrze i nadaje mu charakterystyczny wygląd.
Kwestia tyczy się samych peelingowych drobinek, które w gruncie rzeczy wcale nie są zbyt duże i posiadają całkiem mocna siłę tarcia. Problem tylko taki, że ja osobiście nie przepadam za drobinkami, które się rozpuszczają. Zanim dobrze się wczuję w złuszczanie mojej skóry na rękach odczuwam już samą delikatną papkę. Peeling choć gęsty i fajnie zbity w połączeniu z wodą rozpływa się i przelatuje przez palce.
Zapach jest obłędny... dla osób, które kochają słodkie i może ciut mdlące zapachy. Ciężko mi się go używało w wakacje, wtedy upał i słońce skłaniało raczej do sięgania po rześkie zapachy. Teraz jednak, kiedy od pewnego czasu nawiedza nas typowo jesienna aura zapach otula ciało. Pomarańcza miesza się z wanilią tworząc zgrany i ciepły duet.
I choć dla mnie to raczej przeciętniaczek i pewnie gdybym miała rozdysponować kwotę 30 zł zdecydowałabym się na peeling z drobinkami piasku,
kawy czy po prostu pobawiła się w jakieś DIY.
Kosmetyki Alba Thyment zasługują jednak na szczególną uwagę ze względu na swój skład.
W ich ofercie znajdziecie coś dla siebie,
a już na pewno polecam wcześniej recenzowane masło.
Skoro pozostawia tłusty film to nie dla mnie, strasznie takich nie lubię :P
OdpowiedzUsuńUwielbiam peeling kawowy, ale niestety nie mogę robić go zbyt często, bo odpływ z wanny się zapycha :-P
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba opakowanie ,takie inne :)
OdpowiedzUsuńWygląda zachęcająco i na mocny zdzierak..szkoda, że tak nie jest. Ale jeśli zostawia film to chyba się skuszę.
OdpowiedzUsuńmatko, jak to pięknie wygląda! a ja właśnie uwielbiam cukrowe peelingi :)
OdpowiedzUsuńZ wyglądu przypomina mi nieco musztardę :D
OdpowiedzUsuńA może byś pokazała taki przepis na domowy peeling i inne domowe kosmetyki? :)
OdpowiedzUsuńhttp://marpleous.blogspot.com/ | KONKURS! KONKURS! KONKURS!
Myślałam że jakiś z gorczycą jest bo przypomina musztardę wyglądem ;p
OdpowiedzUsuńŚwietnie wygląda opakowanie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://red-and-black-life-style.blogspot.com/
Opakowanie genialne ! Chętnie bym go wyprobowała ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, samo opakowanie bardzo przyciąga :D
OdpowiedzUsuńCzasem zdarza mi się robić peeling :) Samo tworzenie jest już przyjemne a co dopiero dobre działanie :)
Przypomina mi musztardę :)
OdpowiedzUsuńpięknie zapakowany :) z chęcią bym go spróbowała :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wygląda, ale ten tłusty film..
OdpowiedzUsuń