Wydawało mi się, po skompletowaniu wszystkich dostępnych modeli Tangle Teezer, że lepszych szczotek już nigdy nie znajdę. Choć deficyt przyrządów do włosów mi nie doskwiera skusiłam się na nowość oferowaną w jednym z pudełek Programu Nowości Rossmanna - nową szczotkę Ikoo Metalic Cherry.
Tangle Teezer to marka topowa. Polecana przez większość fryzjerów w Polsce, przez liczne blogerki i całą rzeszę włosomaniaczek. Nic dziwnego, skoro każda ze szczotek z rodziny Tangle Teezer faktycznie czyni cuda z włosami, a jednocześnie jest dostępna dla szerokiego grona. Choć cena jest względna większość moich znajomych, za sprawą moich porad sięgnęła już choćby po najtańszą z grona - Tange Teezer Original.
Ja sama nigdy za szczotkami nie przepadałam. Jako posiadaczka długich włosów i prostej grzywki ulokowałam swoje uczucia w grzebieniach, aż do momentu, kiedy po raz pierwszy sięgnęłam po TT-kę. I tak przepadłam. W kolekcji Tangle Teezer posiadam już wszystkie szczotki, mogę więc zestawić własne wnioski z opinią na temat nowej maki Ikoo wprowadzanej w niedługim czasie na polski rynek.
Kiedy zobaczyłam nową Ikoo wydawało mi się, że kolejna firma postanawia skorzystać na sukcesie TT-ek i wypuszcza na rynek niemalże identyczny produkt. Choć szczotka różni się wizualnie jej zadanie ciągle polega na tym samym - rozczesać najdrobniejsze kołtuny bez wyrywania włosów, a także porządnie wymasować skalp z pomocą drobnych igiełek.
Prezencja produktu stoi na najwyższym poziomie. Metalowe pudełko zwraca uwagę i czyni szczotkę akcesorium luksusowym. W odróżnieniu od podróbek TT-ek jak Detangler czy Fox, szczotka Ikoo wykonana jest nadzwyczaj porządnie. Przypominając trochę myszkę od komputera bardzo pewnie leży w dłoni i wspaniale wygląda. Nie jestem wielką fanką różu, ale ta szczotka czyni ze mnie prawdziwą księżniczkę!
Porównując wersję Ikoo Home do Tangle Teezer Salon Elite można zauważyć przede wszystkim różnicę w wielkości i grubości szczotki. W przypadku rozczesywania włosów suchych, moim zdaniem, lepiej radzi sobie Ikoo. W przypadku mokrych wygrywa TT-ka. Wiąże się to z faktem, iż mokrą ręką zdecydowanie pewniej trzyma się Tangle.
W obu szczotkach igiełki są bardzo wytrzymałe - nie odkształcają się i nie łamią, jednak w przypadku Ikko są one zdecydowanie twardsze, więc i intensywność masażu jest większa. Sama szczotka jest mocniej zaokrąglona niż Tagle Teezer, przez co igiełki jeszcze lepiej przylegają do skalpu.
W obu szczotkach igiełki są bardzo wytrzymałe - nie odkształcają się i nie łamią, jednak w przypadku Ikko są one zdecydowanie twardsze, więc i intensywność masażu jest większa. Sama szczotka jest mocniej zaokrąglona niż Tagle Teezer, przez co igiełki jeszcze lepiej przylegają do skalpu.
Jedynym mankamentem w jej wyglądzie jest dla mnie, brunetki, biały spód. Moja konsekwencja kolorystyczna podczas kompletowania TT-ek doprowadziła do tego, że każda ze szczotek jest... czarna. Nawet kiedy po dokładnym wyczyszczeniu szczotki pozostanie na niej jeden czy dwa włosy po prostu tego nie widać. W przypadku Ikoo i jej białego spodu denerwuje mnie każdy ciemny kosmyk. Taka sama sytuacja dotyczy blondynek i ciemnych spodów. Ikoo jednak zadbał o różnorodność swoich produktów, więc na rynku dostępne będą zarówno wersje z jasnymi, jak i ciemnymi spodami.
Wersja home nie została nazwana home z przypadku. Przeznaczona jest bowiem do użytku domowego. Osobiście nie wyobrażam sobie wrzucić metalicznej wersji Ikoo do podręcznej torby - jej górna powierzchnia jest tak delikatna, że każda, nawet najdrobniejsza ryska staje się bardzo widoczna. Metaliczny wierzch Ikoo ma także i swoje zalety - z powodzeniem może zastąpić podręczne lusterko.
Według producenta Ikoo ma dodawać włosom blasku. Jak w większości wydumanych obietnic i ta pozostaje bez pokrycia. Nie zauważyłam bowiem, żadnej różnicy w tej kwestii.
Wersja home nie została nazwana home z przypadku. Przeznaczona jest bowiem do użytku domowego. Osobiście nie wyobrażam sobie wrzucić metalicznej wersji Ikoo do podręcznej torby - jej górna powierzchnia jest tak delikatna, że każda, nawet najdrobniejsza ryska staje się bardzo widoczna. Metaliczny wierzch Ikoo ma także i swoje zalety - z powodzeniem może zastąpić podręczne lusterko.
Według producenta Ikoo ma dodawać włosom blasku. Jak w większości wydumanych obietnic i ta pozostaje bez pokrycia. Nie zauważyłam bowiem, żadnej różnicy w tej kwestii.
Ikoo pojawi się w polskich Rossmannach za ok. miesiąc lub dwa, może trochę dłużej. Jak dotąd nie spotkałam jej w żadnej z internetowych drogerii, więc ciężko oszacować ile będzie kosztować u nas. Wstępnie ma być to kwota 55 zł, choć w Niemczech wynosi 19-20 €. Poza Ikoo Home spodziewać się możemy także wersji Pocket, czyli jak w przypadku TT wersji Compact ze specjalną nakładką na igiełki chroniącą je przed wyginaniem w torebce czy bagażu.
Koniec końców łapię się na tym, że częściej sięgam po Ikoo, niż po Tangle Teezer. Jestem też skłonna powiedzieć, że choć obie szczotki są rewelacyjne, na prowadzenie w tym starciu nieznacznie wysuwa się Ikoo. Masaż na najwyższym poziomie i skuteczne rozplątywanie włosów to zadania, z którymi poradzi sobie ona bez problemu. A to do tego ten wygląd...
-------------------------------------------------------------------------
JEŚLI SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS, KONIECZNIE ZAJRZYJ TEŻ:
Jak Wam się podoba ta nowość na polskim rynku?
podoba mi się ta szczotka :)) elegancka!
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że wyszła szczotka podobna do TT. Posiadam TT Original i choć jest mocno zniszczona, nadal spełnia swoje zadanie i nie zamieniłabym jej na żadną inną. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, życzę miłego wieczoru i
zapraszam do mnie, Alicja z
http://okiem-barwnej-poetki.blogspot.com/