października 10, 2016

10 RZECZY, BEZ KTÓRYCH NIE MA JESIENI + ZNIŻKI


Już chciałam zacząć ten post od zdania: "Jesień przyszła z zaskoczenia...", ale wstrzymałam się, żeby nie popadać w oklepane tony... Nie zmienia to jednak faktu, że na zmiany pór roku nigdy nie mogę się przygotować. Niezależnie czy to lato, zima, wiosna czy jesień, za każdym razem, kiedy robi się przesadnie ciepło albo przeraźliwe zimno - jestem zaskoczona.

Mam taką prywatną listę 10 rzeczy, bez których nie ma jesieni. Czy są uniwersalne? Tego nie wiem, więc sami mi powiedzcie, jak spędzacie swoją jesień? Czy długie wieczory spędzone przy kominku pod kocem z książką w ręku to tylko wyssane z palca mity, czy rzeczywiście taki sposób spędzania jesiennych wieczorów wydaje Wam się bliski?


1. Nie ma jesieni bez... nowego kubka! Co zabawne, wraz z upływem lat zauważam pewną zależność. Muszą być coraz większe! Jestem właśnie na etapie poszukiwania takiego, który pomieści litr płynu, aby życiodajne siły soku z prawdziwych malin z herbatą (tak, świadomie piszę, nie herbaty z sokiem) nigdy się nie kończyły. Przyznajcie, że tej jesieni wybrałam kubek z potencjałem na Insta, nie? Nie mogłam się zdecydować, czy wziąć srebrny czy złoty, więc ostatecznie wzięłam czarny... ale po srebrny się wróciłam. Teraz razem z TŻ bawimy się w designerskich trendsetterów. Akurat trwa promocja w home&you, gdzie drugi kubek możecie kupić ze zniżką -50%, a na stronie internetowej Rabble załapiecie się na rabat -10%. Lepiej przez internet, bo ja zjeździłam cały Kraków, żeby je znaleźć. I wzięłam... ostatni.

2. Nie ma jesieni bez... pluszowego koca! Szczerze? Jesień w porządnym opatuleniu od stóp do głów wydaje się jeszcze piękniejsza. Wnętrze pokoju staje się przytulniejsze, a już sam widok koca na łóżku jakoś tak bardziej mnie zagrzewa. 

3. Nie ma jesieni bez... świec, kominków, wosków. Kiedy trzy lata temu dostałam w połowie września swój pierwszy kominek od TŻ, wpadłam w szał kupowania wszelkich możliwych akcesoriów. Mieszałam zapachy i kolory, uwielbiałam patrzeć jak te grudki topią się, uwalniając wówczas niesamowity zapach. Jesień bez mojego ukochanego mokrego drewna? No way!


4. Nie ma jesieni bez... regeneracji włosów. To właśnie ten czas, kiedy chcę zadbać o nie najlepiej. Pomóc dojść do siebie po letnich upałach i przygotować na szok termiczny i dłuższy związek z czapką. Wtedy zaopatruję się w całą serię Mytic Oil! Pisałam już o niej na blogu i ciągle uważam za najlepszy zestaw do włosów. Wyhaczyłam, że aktualnie trwa promocja w hairstore, dodatkowo Rabble ma 20 zł zniżki za newsletter, więc możecie skompletować zamówienie za pół darmo.

5. Nie ma jesieni bez... dobrej szczotki. Zacznijcie nosić szaliki i czapki, a potwierdzicie moje słowa. Ja mam ikoo i uważam, że jest niezastąpiona! Miałam wszystkie TT-ki, miałam szczotki Michele Mercier, testuje prawie każda nowość na rynku i ciągle uważam, że nie ma nic lepszego. Cena może przerażać, ale naprawdę warto. Jest płaska, ma ergonomiczny kształt, świetnie przylega do skóry głowy, masuje, rozczesuje i jest lekiem na całe moje elektryzowanie!

6. Nie ma jesieni bez... kosmetyków orientalnych. Nie wyobrażam sobie stosowania balsamów i żelów z dodatkiem rozgrzewającego imbiru czy kardamonu w lecie - jesienią tak. To czas kąpieli, a nie pryszniców; rozgrzewania, nie chłodzenia; ostrych i mocnych, a nie rześkich i owocowych zapachów. Co polecam? Pomarańczową serię Ritualsa z pomarańczą i drzewem cedrowym, orientalne produkty od Vandini czy choćby balsam imbir & pomarańcza od Eveline.

7. Nie ma jesieni bez... paletek nude i smoky. W lecie nigdy nie chce mi się malować oczu. Pogoda rozpieszcza, więc marzę tylko o tym, żeby jak najwięcej czasu spędzać delektując się promieniami słońca. Jesienią za to dużo eksperymentuję, czemu sprzyja rynek, bo drogerie zasypują nas pięknymi i totalnie uwodzicielskimi zestawieniami brązów i beżów.


8. Nie ma jesieni bez... listonoszek! Wyobraźcie sobie sytuację - wieje, pada, macie w ustach pełno kosmyków włosów, inne plątają się o guziki płaszcza... Ubrani na cebulkę czujecie się jak sporych rozmiarów miś. Nie wiem jak Wy, ale ja nienawidzę jesienią chodzić z dużymi torebkami! Nie mam na to rąk i jak mogę ograniczam do minimum. Na tę jesień znalazłam więc idealną! I to jeszcze pikowaną... 

9. Nie ma jesieni bez... sztybletów. A te ze zdjęcia powyżej to już moja druga para. Są tanie, klasyczne, trwałe i po prostu piękne. A że CCC sprzedaje swoje modele poprzez eobuwie, to już nie mam problemów z tym, żeby nagle zabrakło mojego rozmiaru w sklepie.

10. Nie ma jesieni bez... szalików w kratę! Mam już trzy i każdej jesieni kupuję kolejny. Tata zawsze śmieje się, że podczas jesieni czy zimy zawsze chodzę w kocach, bo istotnie wyglądają na baaaardzo duże i grube. Wszystko po to, abym przykryła się nimi cała.

Przebrnęliście przez moją listę dziesięciu fall-must-have, od czasu do czasu wspominałam też o Rabble - czyli szwedzkiej firmie, która ostatnio wkroczyła do Polski. Odmiennie od konkurentów na rynku agregują nie tylko zniżki i rabaty, ale także wszelkie promocje, konkursy, specjalne akcje. Dzięki temu, że działają na całym rynku europejskim, to nie dublują tylko polskich sklepów. W zasadzie do każdej rzeczy z powyższej listy upolujecie u nich jakąś zniżkę, ale nie chce Was wyręczać i podsuwać wszystkiego pod nos. Zachęcam tylko do zajrzenia na ich listę ekstra okazji!

kubek home&you

Jaka jest Wasza jesień? Są jakieś rzeczy, które zwiastują ją w Waszym mieszkaniu? Pamiętam, że jako dziecko uważałam, że jesień zaczyna się od pierwszego kasztana przyniesionego z pola (jestem z Małopolski :D) do domu. Jak to u Was jest?


Jesień ulubioną porą roku?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli masz zamiar w swoim komentarzu zostawić mi odnośnik do swojego bloga lepiej od razu wyjdź! ZAKAZ REKLAM I LINKOWANIA. Odwiedzam KAŻDEGO, kto zostawia merytoryczny komentarz, a jeśli mi się podoba zostaję tam na dłużej. Nie potrzebuję specjalnego zaproszenia!
Jednocześnie dziękuję za każde słowo i każdego hejta :*

Copyright © 2017 Pata bloguje