Raz pisałam o suplementach, wtedy kiedy opisywałam efekty mojej przygody z Slimette.
W sumienie spodziewałam się, że w związku z tamtą recenzją
na blogu wytworzy się taki ruch. Skoro zainteresowało Was Slimette myślę, że chętnie przeczytacie także o mojej kuracji z Citrosept Fort Acerola.
Propozycja przyszła na maila, a że ja wolę dmuchać na zimne, dodatkowo mając na uwadze naciągającą już wtedy zmianę pogody stwierdziłam, że nic mi nie zaszkodzi tabletka tego cuda raz dziennie.
Skład ma taki, na medykamentach się nie znam, ale zostaje mi wierzyć zapewnieniom ze strony producenta:
Bo Citrosept ma za zadanie uzupełnić dietę w naturalne bioflawonoidy pochodzące z grejpfruta, aceroli zawierającą lewoskrętną witaminę C w postaci naturalnie występującej w przyrodzie, oraz witaminę E i Selen.Zaczęłam więc nieco podczytywać jakie zadania mają te konkretne składniki dla naszego organizmu i dlaczego w okresie wzmożonych zachorowań populacji są takie ważne. A więc:
pomaga w prawidłowym funkcjonowaniu układu odpornościowego i w ochronie komórek przed stresem oksydacyjnym. Przyczynia się do zmniejszenia uczucia zmęczenia i znużenia oraz pomaga w regeneracji zredukowanej formy witaminy E.
pomaga w ochronie komórek przed stresem oksydacyjnym.
jest jednym z niezbędnych mikroelementów dostarczanych z pożywieniem. Pomaga w prawidłowym funkcjonowaniu układu odpornościowego i w ochronie komórek przed stresem oksydacyjnym.
I jak tu ocenić ten suplement? Przez cały okres nie zachorowałam, choć pogoda była w kratkę, a mi ciężko było dostosować do niej ubiór. Często wychodziłam z domu rano i wracałam wieczorem. W trakcie przyjmowania tabletek nie stosowałam żadnych innych zimowych dopalaczy. Spodobało mi się to, że nie czułam się po nich przesadnie zaspana czy rozleniwiona. Może to nieco efekt placebo, może nie, jednak jestem pewna, że w jakiś nie do końca zrozumiały dla mojego umysłu sposób składniki tabletek budowały wokół mojego organizmu barierę ochronną i niczym mali strażnicy stali na czatach przez cały czas przebywania wśród kichających pasażerów krakowskich tramwajów.
Pewnie dla wielu taka kuracja nie będzie niczym nadzwyczajnym, łykną najtańszy Rutinoscorbin i powędrują wesoło do pracy. Pewnie... Bo, żeby tak naprawdę, naprawdę mieć czarno na białym skuteczność suplementu musiałabym stworzyć sobie klona, który przez cały miesiąc robiłby to samo co ja bez przyjmowania Citroseptu.
Nie da się, pozostaje więc zaufać producentowi i dalej łykać tabletki.
Ani płateczka śniegu na poldasiu:(
OdpowiedzUsuńCo do tego suplementu, to uważam, że jest ciut za drogi jak na takie typowe witaminki. Nie wspomagam układu odpornościowego, wolę jak sam sobie radzi bez pomocy z zewnątrz:P
Ja bardzo długo biorę Falvit. Zaczęłam w czasie ciąży, z polecenia lekarza - Falvit dla kobiet spodziewających się dziecka. Teraz biorę zwykły, ponieważ jest to najbardziej skuteczny suplement diety i zestaw witamin. Żadne przeziębienie mi nie straszne... o ile nie zapomnę o łykaniu tabletek. Anemia też nie!
OdpowiedzUsuńRutinoscorbin może najtańszy ale skuteczny :D A w połączeniu z olejem z wątroby rekina to już cudo :) Diabli mnie nie biorą :D
OdpowiedzUsuńRutinoscorbin, Rutinoscorvit, teraz tyle tego jest, że można zgłupieć :)
UsuńJa zwykle sięgam po takie medykamenty jak mnie już rozkłada, a tej zimy póki co trzymam się dzielnie :) Ale dobrze wiedzieć, że jest taka wybuchowa mieszanka :)We Wrocławiu śniegu nie ma, mam nadzieję że do świąt napada :)
OdpowiedzUsuń