Idą wakacje. A ja jako biedny student odczuwam to przede wszystkim przez walające się po mieszkaniu notatki. Serio. Gdzie nie spojrzeć sterty książek, zapisanych kartek, kolorowe zakreślacze. Bo nim nadejdzie upragniony chillout trzebią spiąć tyłek i wygrać z sesją. Z racji wolnego popołudnia siedzę z koktajlem truskawkowym w lewej ręce, a prawą staram się naskrobać post, który razem z moim łóżkiem przeniesie mnie na piaszczyste plaże. Zróbcie sobie wycieczkę razem ze mną! Obiecuję, że niedługo wrócimy...
Zamiast katować Was obrazkami dzikich plaż i niezdobytych lądów, zakładając dodatkowo, że macie właśnie kawową przerwę w pracy, albo wertujecie internet po powrocie do domu po ciężkim dniu, postanowiłam okazać Wam mały wycinek mojej wakacyjnej kosmetyczki.
STRÓJ KĄPIELOWY - w moim przypadku w zasadzie strój do opalania. Nie przepadam podczas wylegiwania się na słońcu robić sobie wodne przerwy. No chyba, że wyleguje się na wodzie, to co innego. Strój, który widzicie niżej to prezent, nagroda od firmy SHE. Przymierzałam się od dawna do kupna dobrego, trwałego stroju, który po pierwszym użyciu nie wyglądałby jak zdjęty z starszej siostry. Przerabiałam już sieciówki i ich niskie ceny, które jakością nie grzeszyły. Jestem ciekawa jak podoba Wam się model i kolor. Początkowo chciałam pójść w klasykę i wziąć czarny, ale ten fiolet/bordo/ciemny róż absolutnie mnie omamił. Panie z firmy SHE wirtualnie pobrały moje wymiary i spersonalizowany strój pojawił się u mnie w mgnieniu oka. W zasadzie miałam składać reklamację, że nie wygląda na mnie jak na tej modelce z katalogu, ale ostatecznie zainwestowałam w karnet na siłownie i może uda się coś zrobić. Można zaczynać sezon!
OCHRONA CIAŁA - jako posiadaczka ciemnej karnacji nigdy nie przesadzam z filtrami. Czasem z premedytacją się "przypiekam", bo druga opalenizna po tej pierwszej, która ze mnie schodzi przez 2 dni jest już naprawdę trwała. Od kilku wakacji jestem wierna olejkom z Nivei, cenię sobie je jak żadne inne za wyjątkowy skład i świetny zapach. Za tę tłustą konsystencję, która w moim przypadku super się wchłania tworząc delikatną śliską, a nie klejącą powłokę. Po opalaniu oddaję się w ręce Sorayi i Chłodzącej Bryzie. W Egipcie, poza marmurową posadzką, to ona ratowała mnie przed uporczywym pieczeniem. Świetnie nawilżała i łagodziła dyskomfort. Dodatkowo zamieniała czerwone placki na plecach w brązową, piękną opaleniznę.
OCHRONA TWARZY - nie bez przyczyny traktuję swoją twarz jako miejsce szczególnej pielęgnacji. Podczas wypoczynku w cieplejszym klimacie zarzucam całkowicie make-up. Do wyrównania kolorytu wystarcza tylko BELL, który jest niekwestionowanym pogromcom uwielbianego przeze mnie wcześniej BB-ka od U20. Za kompleksową ochronę mojej cery odpowiada Sunbrella z wysokim filtrem. Przy antybiotykach i silnych kwasach, które stosuję doraźnie 50 jest jak najbardziej wskazana.
OCHRONA WŁOSÓW - w zasadzie nigdy nie przywiązywałam do tej ochrony większej wagi. Kosmetyki do pielęgnacji kupowałam profilaktycznie i stosowałam nieregularnie. Od pewnego czasu jednak wychodząc na silniejsze słońce lubię prysnąć na włosy z kilku stron. Nie jestem w stanie ocenić czy Rossmannowski spray jakoś szczególnie działa na moje włosy, jednak uparcie w to wierzę. CHI z kolei dedykowany włosom podczas prostowania świetnie sprawdza się w przypadku nawilżeniu moich końcówek w słoneczne dni.
INNE - L'oreal zorganizował akcję pod Uniwersytetem. Zaopatrzył mnie w żel rozjaśniający, a że ja eksperymentować lubię, to SunKiss na pewno na włosach mi się pojawi. Czemu więc go tu dodaję? Myślę, że będzie idealnym kompanem (zwłaszcza dla blondynek) na nadchodzące lato. Wracając do szkoły zawsze zazdrościłam koleżankom tych delikatnych refleksów, teraz sama mogę je zmajstrować w domowym zaciszu. Woda toaletowa pomarańcza&grejpfrut to dla mnie idealny, rześki zapach na wakacyjne psoty. W tym właśnie okresie w mojej kosmetyczce dominują typowe "świeżaki" - cytrusy, ogórki, drzewo sandałowe, owoce. Wakacyjne must have w pełnym wydaniu!
Co dodałybyście do tej listy od siebie?
Strój kąpielowy świetny. W zasadzie jesteś gotowa na plażę. Dodałabym jeszcze wodę, dobrą książkę i pogodę :)
OdpowiedzUsuńBikini bardzo fajne, zarówno krój jak i kolor :)
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie jednak ten żel z Loreala - sama chętnie wypróbuję takie cudo
A ja bym dodała, ze brakuje już tylko rąk do wcierania olejków i balsamów :)
OdpowiedzUsuńŚwietne bikini i kolor też cudny :) Teraz byle do lata i plażowania :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tego sprayu do włosów z Rossmanna :)
OdpowiedzUsuńStrój kąpielowy wygląda ciekawie, kolor jest świetny. Co do ochrony włosów to właśnie buszuję po stronach i zbieram wszelkie przydatne informacje, w końcu szkoda co by wysiłek jaki wkład w odbudowę włosów legł przez wakacje... :)
OdpowiedzUsuńTeż mam kostium SHE, z ubiegłorocznej kolekcji. Przy nim nawet kostiumy z Calzedoni mogą się schować.
OdpowiedzUsuńU mnie "must have" na wakacje jest jeszcze słomkowy kapelusz z wielkim rondem (na spacery) oraz nieduża chusta na głowę, żeby mi za bardzo na plaży nie przygrzało ;)
szukam ciągle mojego idealnego kapelusza. Schodzi mi już ze 3 lata, może tegoroczna kolekcja sklepowa będzie zawierała coś na czym warto zawiesić oko :)
UsuńA co to za perfumy? Zaintrygowały mnie :)
OdpowiedzUsuńW zasadzie to woda toaletowa, a nawet nazwałabym je lekką mgiełką. Kupione w Pradze w Manufakturze. Da się także przez internet, ale sama przesyłka do Polski kosztuje prawie tyle co połowa flakonika. Zapach jest niesamowity - kwaskowaty, orzeźwiający, mocno cytrusowy, czyli taki jakie na te upalne dnia będzie dla nas (dla mnie) najlepszy :)
Usuńpiękne bikini! taki krój stanika najbardziej mi się podoba i według mnie, jest najwygodniejszy :)
OdpowiedzUsuń