Już otwierając wieczko pudełka wiedziałam, że szykuje się coś... grubego. Nie spodziewałam się jednak, że na blogu zagości post z serii moje KWC, a produkt, który Wam dziś chcę przedstawić właśnie do tej zaszczytnej grupy będzie pretendował. Stale i stale zgłębiam oferty produktowe firm kosmetycznych, ale wiecie sami, że zdarzają się produkty, których już zamienić się nie chce. Zakochałam się no... Zakochałam...
Cała seria kosmetyków z AA to efekt cudownych #darówlosu od Oceanic w ramach Spotkań Blogerek. O ile te przywiezione z Wrocławia przeznaczyłam na giveaway, tak katowickich nie oddam za żadne skarby. Seria Ultra Nawilżenie zapowiada się u mnie niesłychanie dobrze. Zwykle sceptycznie podchodzę do nowości. W przypadku twarzy nie sięgam po nie zbyt często, bo moja cera do wyrozumiałych nie należy. Bez większych nadziei skusiłam się jednak na jedno użycie startera.
Czytałam opinie o poprzednich wyrobach AA - w tym starterze matującym, który nie cieszył się pochlebnymi opiniami. Seria Ultra Nawilżenie choć stosunkowo młoda już zaskarbiła sobie grono zwolenników jak i przeciwników. Wzbogacona o algi morski, alantoinę i kwas hialuronowy pojawiła się na rynku z kremami, płynami micelarnymi, starterem, BB-kiem, i żelem do mycia.
Ja jestem na tak. Dawno brakowało mi kosmetyczce czegoś, co dopełniłoby efekt makijażu. Zawsze wydawało mi się, że jako posiadaczka cery mieszanej ze skłonnościami do przetłuszczania w strefie T dodatkowego nawilżenia już nie potrzebuje. Zrozumcie, nie chciałam świecić bardziej od żarówek. Nic bardziej mylnego. Bez względu na rodzaj cery każda tego nawilżenia potrzebuje. Choć w minimalnym stopniu. I mimo, że producent w przypadku startera obiecuje wiele to przyznam, że Ci ze skrajnie przesuszoną skórą mogą być rozczarowani. Ja nie.
Brak substancji zapachowych, delikatna, żelowa konsystencja i ultra szybkie wchłanianie sprawiają, że baza stała się moim punktem obowiązkowym w codziennym tapetowaniu. Delikatne spięcie jakie towarzyszy nakładaniu warstwy na twarz świetnie ją wygładza i pozwala na dokładne rozprowadzenie podkładu. Starter nie przedłuża 'żywnotności' makijażu, bo i nie ma takiego zadania. Na plus zauważyłam nieznaczną poprawę kondycji cery, czekam na dalsze efekty i na pewno sięgnę po kolejne kosmetyki z tej serii.
AA a Wy? :)
Kosmetyk wydaje się ciekawy, ale nie wiem, czy u mnie zdałby egzamin... Mam naturalnie tłustą cerę i staram się nakładać na nią jak najmniej, bo i tak podkład + puder to w moim przypadku całkiem gruba warstwa ;P
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że ja swój oddałam teściowej. Mam nadzieję że służy jej tak dobrze, jak Tobie!:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że u mnie również się sprawdzi! :)
OdpowiedzUsuńJa mam cere suchą, wiec nie wiem jakby sie sprawdzil u mnie. Z drugiej strony pod makijaz moglbybyc idealny:)
OdpowiedzUsuńTaka baza pod makijaż mi się marzyła. Wypróbuję.
OdpowiedzUsuńznam go :) również jestem zadowolona
OdpowiedzUsuń