Czas pędzi jak szalony. Wczoraj pożegnałam się z Uniwersytetem, żeby wreszcie pełnoprawnie rozpocząć wakacje. W domu czeka na mnie pokaźna paczka kosmetyków, które bardzo, bardzo chcę opisać, a wiecznie za mało na nie czasu. Dziś jednak będzie o Resibo...
Marka wtargnęła na blogerskie salony już jakiś czas temu. Co rusz pojawiały się na nich nowe opinie o produktach, a ja, jako gadżeciara zapragnęłam mieć je wszystkie. Trochę to brzmi jak zbieranie pokemonów za młodu, ale jak zobaczycie te opakowania to z miejsca się zakochacie.
Do testów wybrałam olejek do demakijażu. Ten punkt oczyszczania cery jest dla mnie obowiązkowym i kluczowym każdego dnia, więc wszelkie zmywacze makijażu zużywają się u mnie na potęgę. Po czterech zużytych buteleczkach olejku z Bielendy, o którym już pisałam TU przyszedł czas na buteleczkę Resibo.
Mówcie co chcecie, ale te kosmetyki absolutnie emanują prostotą i genialnym deisgnem. W papierowej tubie olejku poza samym kosmetykiem znajdziecie także ściereczkę do usuwania specyfiku z twarzy. Skład kosmetyku to same dobroci: olej abisyński, olej manuka, olej lniany, olej z pestek winogron witamina E - Tocopherol - tyle i tylko tyle, a zmieszane razem daje genialne efekty.
Z początku nie mogłam się do tego kosmetyku przywyczaić. O ile Bielenda była specyfikiem hydrofilnym i łącząc się z wodą tworzyła lekką pianę, która usuwała zabrudzenia, tak Resibo jest po prostu olejem - "ciężkim" i tłustym, który osadza się na cerze i nie daje żadnych szans makijażowi. Lepką warstwę, która pozostaje nawet po kontakcie z wodą usuwamy więc załączoną ściereczką. Kilka chwil minęło nim przyzwyczaiłam się do faktu, że skóra po myciu jest miękka, nie napięta i delikatna. Dzieję się tak dlatego że olejek nie narusza warstwy lipidowej skóry. Moja strefa T nie buntuje się więc i nie 'wypluwa' z siebie wzmożonej ilości sebum, a stosowanie późniejszych kremów-zapychaczy okazuje się zbędne.
Ściereczka jest bardzo pomocna. Bez jej włókien zebranie resztek olejku z twarzy byłoby chyba niemożliwe. Olejek sprawia, że warz staje się gładka, a zaczerwienienia mniej widoczne. W moim przypadku dodatkowo reguluje pracę gruczołów łojowych oraz działa antybakteryjnie.
Polubiliśmy się. Zwłaszcza za te naturalne składy. Z pewnością będę kontynuować znajomość z marką Resibo. Już nawet nie dla olejka. Poza nim dostały mi się miniatury innych produktów, które w najbliższym czasie mam ochotę poznać.
SZUKASZ INNYCH PRODUKTÓW DO DEMAKIJAŻU? POCZYTAJ:
- biosiarczkowy Balneokosmetyk
- Bielenda - olejek z parafiną
- Glov on-the-go - zdjęcia rękawicy przed i po
- porównanie micelarków (Dermedic, Tołpa, BeBeauty)
A jak Wy podchodzicie do demakijażu?
Bardzo fajny kosmetyk. Urzekło mnie naturalne tekturowe opakowanie i ten uroczy, dziewczęcy print :)
OdpowiedzUsuńOpakowanie genialne, na szczęście coraz więcej firm stawia na elegancję i prostotę. Jestem tego wielką zwolenniczką bo te kosmetyki zajmują nam później łazienkowe półki, ozdabiają lub wręcz przeciwnie.
OdpowiedzUsuńCo do kosmetyku, nie miałam jeszcze do czynienia z oleistą wersją demakijażu ale może czas na taką próbę :)
Bardzo ciekawy olejek :)
OdpowiedzUsuńNie miałam niczego z tej firmy, ale bardzo mnie ona ciekawi :)
OdpowiedzUsuńSpotkałam się już z tym olejkiem i bardzo go polubiłam :)
OdpowiedzUsuńMy się w ogóle nie malujemy, więc niepotrzebne nam tego typu produkty.
OdpowiedzUsuńCzytałam o nim po raz kolejny i muszę przyznać, że kusi coraz bardziej.
OdpowiedzUsuń