"Wow! Jaki widok!", "To pewnie siedzisz sobie z herbatką i tak oglądasz wszystko z góry" - tego typu teksty słyszę bardzo często. Nic dziwnego, skoro od urodzenia podziwiam świat z 9-ego piętra wielkiej płyty. Jak się mieszka na wysokościach? Jakie są plusy, a jakie minusy? Wpadajcie, czytajcie, komentujcie...
Lubię wracać do domu, lubię zamieniać studenckie 1-sze piętro na 9-tę. Uwielbiam patrzeć z góry jak zmieniają się pory roku, kocham czuć ten świat pod sobą - to się chyba wzięło z mojego kompleksu 158 centymetrów. Ale mieszkanie na takiej wysokości, tuż, tuż przy blaszanym pokryciu dachowym to upały, to wiatr nie ginący na pustej przestrzeni, to ściana wody no i... wszystkosłyszące rury.
Tak! Mam piękny widok, choć po 22 latach rzadko go doceniam - on zawsze był i jest taki sam. Czasem tu czy tam wyrośnie nowy budynek, ktoś zetnie stare drzewo, ale ten widok od zawsze pozostawał tym widokiem. Ludzie, którzy do mnie wpadają potrafią się nim zachwycać, zawsze kilka pierwszych chwil spędzają przy dużym oknie w moim małym pokoju, a to okno właśnie zawsze ukazuje mój Tarnów w pełnej okazałości. W takiej okazałości.
Zaletą tego wszystkiego jest fakt, że wokół nie ma wielu wieżowców - to nie Warszawa, że widok zasłania mi inny skyscraper. W odróżnieniu od niższych bloków nie muszę zupełnie obawiać się tego, że firma budowlana zaraz postawi mi przed nosem cegły, betony i wścibskich sąsiadów.
Szczerze mówiąc to nie. Nie miewam dłuższych melancholijnych chwil, nie robię sobie herbaty tylko po to, aby przez chwilę usiąść na parapecie i poczuć się jak gwiazda emocjonalnego teledysku. Lubię patrzeć na ludzi z góry, zaglądać ludziom w okna, a już najbardziej ze wszystkiego kocham siedzieć za biurkiem i zza laptopa zerkać przez okno na wirujące na niebie ptaki, na chmury. Tak po prostu. Bez wyciągania szyi, aby dostrzec cokolwiek.
O tak! To jest plus mieszkania tak wysoko. Jak się pali, to wiesz gdzie, jak na sylwestra puszczają petardy, widzisz je w pełnej okazałości, zachody słońca też podziwiasz w pełnej krasie. A jakie piękne błyskawice można zobaczyć podczas burzy! Do tego to uczucie, kiedy w lecie czujesz klimat miasta, widzisz rozświetlone ulice, a ciepłe powietrze uderza w Twoje nozdrza. Z oddali słychać krzyki ludzi i ten uliczny kram. Cały rok czekam na to, aby chłonąć tę atmosferę!
Wiecie... to jest dziwne. Nie mam jakiegoś przesadnego lęku wysokości, w wesołm miasteczku bawię się jak dziecko, lubię latać samolotami itd, ale sami wiecie, że spojrzenie w dół, w przepaść nawet najtwardszym osobnikom wykręca żołądki. TŻ zawsze, kiedy wychodzę na balkon zebrać pranie czy po prostu zobaczyć jaka jest temperatura robi się cały blady i stanowczym głosem każe mi natychmiast wracać. Ale to mój balkon - tutaj się nie boje, tu zerkam w dół, tu siadam w wakacje na pufie czy nawet parapecie, tutaj jako małe dziecko w Śmingusa lałam wszystkich wodą z góry. I ubolewam bardzo, bo choć chciałabym czasem przyjść i wypić tu kawę czy zjeść śniadanie - zmieści się raptem krzesło.
No gorąco - czasem kilka razy bardziej niż na dole. Choć rolety są, to słońce w lecie wpada do pokoi po całości, nic go nie zatrzyma, bo niby jak? Wtedy czasem marzę o drzewach, których liście rzuciłyby nieco wymarzonego cienia, a podczas wichury zatrzymałyby świszczący wiatr. W wieżowcach do tego wszystkiego dochodzi system rur ciągnący się od góry do dołu. Dzięki temu słyszę jak sąsiad śpiewa pod prysznicem, czy też o co znowu pokłócił się z żoną. Kiedy TŻ bywał u mnie na początku naszej znajomości, jak pełnoprawny mieszkaniec jednorodzinnego domu, wzdrygał się jak szalony, kiedy coś spadło 'na górze', albo zaskrzypiały drzwi (uhahahah :D).
Lubię te moje wysokości. Właśnie w momencie skrobania tego posta widzę przed sobą taki oto obrazek. I choć marzy mi się w przyszłości dom z dużym ogrodem, gdzie rano będę hasać po świeże ziółka i owocki, to coś czuję, że zatęsknię za moim pentahausem! Wieżowce można pokochać, a na wysokościach poczuć się jak prawdziwy king of the world!
To tylko ok. 30 m...
Ja mieszkam na 4 piętrze ale chciałam kupić mieszkanie na 10, widoki rzeczywiście piękne, ale jak ktoś mieszka długo to nie zwraca na nie uwagi <3
OdpowiedzUsuńKiedyś mieszkałam na 10 piętrze - okropność, mam lęk wysokości i nie lubię wchodzić wyżej niż na 2 piętro ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę obserwowania zachodów i wschodów słońca, obecnie też mogę podziwiać je w całej, ale to całej okazałości, ale niedługo zamieszkam za lasem i słońce szybko będzie się za nim kryło ;)
OdpowiedzUsuńLubię taki miejski rytm nocą i rozświetlone miasto o jakim mówisz ale na tydzień, później chcę wracać do mojej małej turystycznej mieściny pod lasem :)
Przez 4 lata studiów w Krakowie mieszkałam z siostrą, na 8 pietrze osiedla położonego na wzniesieniu. z kuchni widok na pola i łąki, z salonu - na pobliski park, a z "mojego" pokoju - nawet i Wawel przy dobrej pogodzie :)
OdpowiedzUsuńJa mieszkam teraz na 7 piętrze i widzę połowę miasta. Wszyscy zachwycają się widokiem. A ja ...czasem siadam sibie na swoim dużym balkonie i patrzę na światła miasta. Lubię to.
OdpowiedzUsuńniestety ja też mam lęk wysokości i uwielbiam moje 2 piętro ;) Ostatnio byłam na 32 piętrze i powiem szczerze, że byłam przerażona :)
OdpowiedzUsuńRaz miałam okazję pobyć na 9 piętrze w Rybniku - tam niestety nie ma takich pięknych widoków :) Z jednej strony Ci zazdroszczę, ale z drugiej - nie chciałabym mieszkać tak wysoko, bo jakby zepsuła się winda, to nie chciałoby mi się chodzić po schodach :D
OdpowiedzUsuńoj tam, oj tam... wtedy pozostaje mi albo winda w klatce obok i przejście górą (tak, góra jest połączona jednym długim tunelem), albo faktycznie dreptanie na piechotę. Był nawet taki czas, że w ramach codziennej aktywności urządzałam sobie takie wędrówki do góry :)
OdpowiedzUsuńWidoki chętnie bym pooglądała, ale mieszkać wolę w swoim jednorodzinnym ;d Ogólnie nie przepadam za blokami. Post bardzo fajny!
OdpowiedzUsuńpewnie też nigdy nie pomyślałabym o przeprowadzce do bloku, kiedy od urodzenia mieszkałabym w domu jednorodzinnym. Wiem jak trudno jest się odnaleźć osobom, które decydują się na taki krok.
OdpowiedzUsuńTarnów jest na tyle mały, że nie uświadczysz tu syndromu dużego, przepełnionego miasta. Kiedy wracam z Krakowa mam wrażenie wyciszenia i uspokojenia tego miejskiego rytmu. Pozostaje mi tylko czekać do przyszłego lata na moje sam na sam na balkonie :)
OdpowiedzUsuńprzyzwyczajenie... ale walczę z nim, walczę :)
OdpowiedzUsuńMieszkała kilka miesięcy na 11. piętrze <3 Baaardzo miło to wspominam, bo uwielbiam przestrzeń i mogłam się tak gapić godzinami! Mieszkałam w Warszawie i żaden inny wieżowiec nic mi nie zasłaniał ;)
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie tak :) Ale z drugiej strony żałuję, że nie mam balkonu...
OdpowiedzUsuńTeż mieszkam w wieżowcu :) dwa minusy - u nas są jeszcze zsypy na śmieci (tragedia) no i wszędzie hałasujący sąsiedzi .. kiepsko!!
OdpowiedzUsuńOsobiście mam lęk wysokości, mieszkam na 1 piętrze. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, życzę miłego wieczoru i
zapraszam do mnie, Alicja z
http://okiem-barwnej-poetki.blogspot.com/
Dla mnie problemem byłaby winda, bo bardzo nie lubię nią jeździć ;)
OdpowiedzUsuńChristopher Alexander napisał kiedyś, że mieszkanie tak wysoko ma niekorzystny wpływ na zdrowie psychiczne, ale ja zawsze właśnie o tym marzyłam.
OdpowiedzUsuńMieszkałam na 10. piętrze, teraz tylko piąte i ubolewam. Bo ja zawsze mogłam popatrzeć w niebo, którego było tyle widać, na las... dostrzec to daleko za lasem. Wschody i zachody nie bardzo podziwiałam - wiecie, okna na północ i południe. Ale patrzeć na niebo <3
OdpowiedzUsuńfajnie masz :)
OdpowiedzUsuńMój blog - klik!
W Bydgoszczy przez trzy lata mieszkałyśmy na 10 piętrze. Zdecydowanie wolimy niższe kondygnacje :)
OdpowiedzUsuńMieszkam na 10 piętrze i uwielbiam mój widok na dużą część Warszawy :). Nie mam sąsiadów z góry, na balkonie nikt mnie nie podgląda, nie patrzy mi w okna... Jedyne czego żałuję, to że mam widok na wschód i nie widzę pięknych zachodów słońca. Wschody też są super, ale nie chce mi się na nie wstawać ;). Minusem mieszkania tak wysoko są tylko upały... Jak przez min. tydzień jest ponad 30 stopni to mieszkanie zamienia się w saunę.
OdpowiedzUsuńTypowo wścibska wiesniara co lubi zaglądać ludziom do mieszkań.
OdpowiedzUsuń