Dzisiaj Walentynki, czyli święto zakochanych. I choć mogłabym teraz zapierać się rękami i nogami, że tego święta nie obchodzę, to jednak co roku przemycam jakiś "miłosny" akcent - wzorek na paznokciach czy czerwoną bluzkę na sobie. Nie ma przecież nic złego w mówieniu o swoich uczuciach i wyrażaniu tego w sposób, który szczególnie nas uszczęśliwia... Są jednak i takie kwestie, o których głośno się nie mówi.
Lubienie siebie to przecież sprawa pierwszorzędna. To kwestia akceptacji wyglądu, drobnych wad, uszczerbków w charakterze. Nic dziwnego, że my kobiety uczucia względem siebie wyrażamy w dość bezpośredni sposób - zakupami! Nowa sukienka, a może wyzywające wdzianko? Cena bardzo rzadko odgrywa jakąś rolę jeśli w grę wchodzi uszczęśliwienie samej siebie. Przecież żeby pokochać drugą osobę, trzeba najpierw kochać siebie, a taka nowa ja w nowej sukience to równocześnie materiał na szczęśliwą żonę i matkę gromadki dzieci. Mam powiedzieć Ci, ile wydałam na zakupy? "Promocja była, takiej okazji nie mogłam przepuścić. Co? Nadal drążysz temat? No dobra, no... stówę gdzieś. Z matmy nigdy dobra nie byłam, mogłam pokręcić coś z zerami...".
To na pewno waga się zepsuła! Teraz wszystko produkowane jest w Chinach, a wszyscy wiemy jak bywa z jakością tych produktów. Albo... stanęłyście na płytkach, a powinnyście na dywanie! Bo amerykańscy naukowcy to ostatnio wykazali... No cóż, miłość do jedzenia, zwłaszcza w moim przypadku, nie ma sobie równych, a co za tym idzie (i co łączy się z punktem 1) miłość do ponadprogramowych kilogramów także. Ale czy ktoś musi o tym wiedzieć? "No mówię Ci... wcale tyle nie ważę! Trzymam zbilansowaną dietę - po jednym pączku w każdej ręce!".
Ten problem jeszcze chyba przez jakiś czas nie będzie mi doskwierał, bo ciągle mam kłopot z kupieniem nawet bezalkoholowego piwa bez konieczności pokazania dowodu. Ale nie znam kobiety, która jawnie powie o roku swojego urodzenia. Wyglądamy na tyle lat, na ile się czujemy i nic komukolwiek do tego. "Skarbie, nie będę kłamać, czuję się jak dwudziestka, ale naprawdę to mam tyle, ile Twoja babcia dzielone przez 3, dodając wiek Twojego taty, odejmując Twój i pierwiastkując... No po co ci to? Lepiej zacznij liczyć, który to już kieliszek!".
Widzieliście kiedyś faceta na kawie z... kolegą? Ha, ja też nie! Może dlatego, że plotkowanie to domena pań? Uwielbiam wypełniać swój wolny czas dobrą kawą i powierniczkami moich sekretów, ale zdecydowanie jest wiele tematów, które ukrywam przed światem - moje plany podboju galaktyki i inne tym podobne... "Nikt nie musi wiedzieć, że w głębi mojego rozumku już obmyślam jak to zrobić, żeby owinąć cię wokół mojego paluszka... Tak, do ciebie mówię".
Możemy kochać jedzenie, zakupy, ploteczki i w ogóle życie, ale to akceptacja i pozytywne nastawienie wobec samej siebie oraz spełnianie własnych małych pragnień gwarantują nam pełnię szczęścia. A jeśli akurat jesteś singielką, albo Twój facet akurat dziś jest w delegacji, albo jeszcze coś innego, to wcale nie jesteś skazana na Walentynki w pojedynkę. Przecież możesz zadbać o relaks swojego ciała i duszy. Co Ty więc na to, żeby urządzić sobie schadzkę z Francuzem, strażakiem, milionerem albo tenisistą? O czym mówię? O kolekcji masażerów osobistych Smile Makers, powstałej z myślą o świadomych swoich potrzeb, nowoczesnych kobietach, które kochają design.
Pięknych, pastelowych, o wyjątkowych kształtach. Zachwycających cichym działaniem, dyskretnością. Tak różnych, a jednak mających jeden wspólny cel - cieszyć. Przecież piękno zaczyna się od uśmiechu, a gdy uśmiechasz się do siebie, jest to widoczne na zewnątrz, prawda? Nie ma wtedy nic piękniejszego!
A do tego wszystkiego szepnę Wam, że dziś do końca dnia mają Love Boxy w świetnych cenach. Romantyczny i sportowy!
Wyszło z tego walentynkowe czytadło, idealne do kieliszka wina na dzisiejszy dzień. Zastanawiam się tylko, czy dopisałybyście coś jeszcze? Na pewno jest masa rzeczy, do których byście nie przyznały się publicznie (o ja głupia, mam nadzieję, że skrobniecie mi to w komentarzu...).
Uśmiechnijcie się w Walentynki!
Kurczę, wydawało mi się, że o zabawkach dla kobiet nie można fajnie napisać, a okazuje się, że się da. Super tekst! Rewelacyjnie się czytało! Chyba zamówię egzemplarz dla przyjaciółki, jej wiecznie doskwiera samotność :)) P.S Ja głośno nie mówię negatywnych rzeczy, bo mam wrażenie, że wypowiedziane na głos mają większą siłę sprawczą :))
OdpowiedzUsuńJak wiele w tym prawdy :D ah...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*