września 27, 2018

CZY I DLACZEGO AZJATYCKIE KOSMETYKI SĄ LEPSZE OD INNYCH?

kosmetyki koreańskie kraków

Widziałyście kiedyś Azjatkę ze złą cerą? Wiecie... nieproszeni goście, blizny potrądzikowe, nadmierne wydzielanie sebum... Nie? Ja też, choć nie chcę generalizować, bo na pewno są takie przypadki. Kiedy jednak myślę o ludziach z Dalekiego Wschodu, przed oczami mam ich nieskazitelną cerę, której szalenie im zazdroszczę. Jaki jest tego sekret?

Niewątpliwie geny. Nie ma się co oszukiwać - w głównej mierze to one odpowiadają za to, jak wyglądamy, decydują o naszym metabolizmie, wyglądzie, całej reszcie uwarunkowań genetycznych. 

Co jeszcze? Środowisko naturalne, dieta i... kosmetyki!

Azjatyckie kosmetyki są obecne na polskim rynku już od dłuższego czasu, ale dopiero w ostatnich kilku latach zyskały na popularności. Pierwszy raz o koreańskiej pielęgnacji dowiedziałam się przy okazji premiery książki Cho Charlotte Sekrety urody Koreanek, czyli ponad trzy lata temu. Już wtedy moim codziennym rytuałom pielęgnacyjnym zaczął przyświecać jeden cel - kompleksowość.

Kosmetyki na świecie

Nie wiem, czy zauważyłyście, ale w Polsce i w ogóle na świecie mamy kosmetyczne tendencje do odgrzewania kotleta. Marki wypuszczają kosmetyki bazując na tych samych recepturach, a balansując jedynie na zmianach zawartości niektórych składników, albo wzbogacając je o nowe wersje. Potem kuszą nas reklamowym zwrotem "nowa formuła" czy "teraz większa zawartość X, albo Y!".

Rozmawiałam jakiś czas temu ze znajomym, który zajmuje się copywritingiem, a konkretnie tworzeniem opisów produktowych kosmetyków, i powiedział mi, że wszystkie kosmetyki robią przecież to samo - mają nawilżyć, wygładzić, odżywić, ujędrnić, ulepszyć, rozjaśnić... W pewnym momencie zaczął przy opisach korzystać już tylko ze słownika synonimów. Trochę to smutne.

kremy it's skin

Azjatycka pielęgnacja

Z kosmetykami azjatyckimi miałam na początku spory problem. Bo przecież kosmetyki jak kosmetyki. Trafią się wśród nich perełki i jakieś wybitne składniki, ale umówmy się czasem poza uroczymi opakowaniami i napompowaną reklamą nie stoi nic więcej. Filozofia azjatyckiej pielęgnacji czyni jednak z codziennych czynności prawdziwe rytuały, a obok tego już nie potrafiłam przejść obojętnie. Wtedy oprócz codziennego oczyszczania twarzy żelem zaczęłam używać też serum, olejków, kremów, czy... peelingów na sucho (wiedzieliście, że coś takiego istnieje?!).

Czy azjatyckie kosmetyki rzeczywiście są lepsze?

Z racji zaawansowanych fabryk i najszybciej rozwijającego się zaplecza kosmetycznego rynek wschodni zdecydowanie można uznać za najbardziej innowacyjny, reagujący na zapotrzebowanie kobiet. Dlatego zupełnie nie dziwi mnie fakt, że ich kosmetyki są niebanalne, oryginalne i ciągle udoskonalane? Jak wyczytałam, azjatycka kobieta używa średnio aż 13 kosmetyków na dzień i 7 na noc, a facet około 12 dziennie. Czy ich kosmetyki jednak są lepsze niż inne, jeśliby porównać je jeden do jednego? (Tu pojawi się moja ulubiona odpowiedź). To zależy...

It's Skin w Krakowie!

Piszę o tym, bo ostatnio w Krakowie miałam okazję wpaść do stacjonarnego sklepu It's Skin (ul. Pawia 7, tuż przy Galerii Krakowskiej). Poznałam tam filozofię marki, pomacałam, pooglądałam, oczywiście pozachwycałam się opakowaniami i kolorami. I zdałam sobie sprawę z tego, że chciałabym wykupić cały asortyment! Bo za każdym produktem stoi tam inna filozofia, bo one kuszą i przyciągają wzrok i węch, a w zestawie ponoć potrafią czynić cuda.

koreańskie kosmetyki czy warto?

It's Skin nie testuje swoich produktów na zwierzętach i jako jedna z nielicznych firm azjatyckim ma swoje oficjalne sklepy w Polsce. Czemu to dla mnie takie ważne? Zwierzęta to wiadomo, a sklepy? Kiedy azjatycka pielęgnacja zaczęła rozgaszczać się w Polsce, produkty masowo zaczęły pojawiać się niemal wszędzie, a ich ceny były ogromnie zróżnicowane - od maseczek za 4 zł, po maseczki za 50 zł. No i oczywiście pojawiły się podróby, bo "azjatycki" nagle zaczął oznaczać "lepszy".

Co aktualnie testuję?

Ze sklepu It's Skin nie wyszłam z pustymi rękami. Nie mogłabym. Więc testuję obecnie:
  • sera z serii Power 10 Formula - a konkretniej z witaminą C, z witaminą E, z drożdżami i lukrecją
  • peeling na sucho z mangostanem
  • zestaw z wyciągiem ze śluzu ślimaka (krem,tonik, balsam, krem BB)
  • kilka masek w płachcie

its skin power 10 serum

I gdy ktoś trafnie na Instagramie napisał: "Czy ty na pewno tego potrzebujesz? Odłóż to, zastanów się. Nie potrzebujesz :D", to z moją ripostą: "Takiego jeszcze nie mam! :D" - wyszła w tym cała moja kobiecość. Bo jako kobieta, jako blogerka uwielbiam nowości i każdy taki test jest dla mnie małym rytuałem. I choć kiedyś marzyłam o siostrze, z którą bym takie babskie SPA mogła sobie robić, to... młodszy brat też się nadaje ;)

koreańskie maseczki

PS Jestem ciekawa, kiedy w końcu ktoś zacznie produkować maski w płachcie w rozmiarze dopasowanym do małych twarzy :D

Ciekawi mnie też, czy testowałyście jakieś azjatyckie kosmetyki i czy oszalałyście na ich punkcie, tak jak prawie cała Polska? Jeśli jesteście z  Krakowa lub okolic, to koniecznie wpadnijcie do It's Skin, bo tak kompetentnej obsługi jak tam, to chyba w żadnym sklepie jeszcze nie doświadczyłam.


Zostawcie komentarz dla Mańka, 
prawdziwy z niego beauty blogger!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli masz zamiar w swoim komentarzu zostawić mi odnośnik do swojego bloga lepiej od razu wyjdź! ZAKAZ REKLAM I LINKOWANIA. Odwiedzam KAŻDEGO, kto zostawia merytoryczny komentarz, a jeśli mi się podoba zostaję tam na dłużej. Nie potrzebuję specjalnego zaproszenia!
Jednocześnie dziękuję za każde słowo i każdego hejta :*

Copyright © 2017 Pata bloguje