października 14, 2018

CZY BLOGERZY TO HIPOKRYCI?

reklama blogerzy

Od pewnego momentu, kiedy rynkiem "pisanego pamiętnika" zaczęły rządzić pieniądze i liczy się teraz głównie hajs, hajs i hajs, słyszę, że blogerzy to hipokryci. Reklamują jedno, mówią o drugim, używają trzeciego. Czy naprawdę tak jest? A jeśli tak, to dlaczego? Nie będzie to usprawiedliwienie, ale kilka słów mojej perspektywy, także w kontekście moich badań prowadzonych do pracy magisterskiej.

Z przeprowadzonych badań jasno wynika, że zaledwie 18% respondentów wierzy, że celebryci i influencerzy promujący dany produkt używają go w rzeczywistości. Otumaniają nas reklamy i wykreowana, nieprawdziwa rzeczywistość. Nic więc dziwnego, ze dla ludzi trudna staje się kategoryzacja tego, co prawdziwe, a co wystylizowane.

Na początku było pytanie


Pewnego pięknego dnia dostałam na Instagramie pytanie:

screen

Skłoniło mnie to do zastanowienia się, dlaczego ludzie mogą w taki sposób odbierać moje działania. Tak naprawdę teraz każdy chce być blogerem, choćby dla "darów losu", i zupełnie nie będę ukrywać tego, że była to też jedna z przyczyn, dla których kiedyś sama zakładałam bloga. Jako konkursomaniaczka uzależniona od codziennych wizyt kuriera chciałam, żeby paczki spadały z nieba, żeby marki wysyłały na potęgę, a kosmetyki nigdy się nie kończyły. W przeciągu ostatnich pięciu lat pojawiałam się w drogeriach głównie po to, żeby kupić dezodorant, którego raczej nikt mi nie wysyła w paczkach PR (albo bardzo rzadko), lub tusz do rzęs - bo te szybko się kończyły. Nie pamiętam, kiedy kupiłam szampon, krem, balsam itd... Mało tego, po obdarowaniu najbliższych i tych trochę dalszych, nadal kosmetyków zostawało mi w nadmiarze. Ile z tego pokazuję? Myślę, że mniej niż 1%.

Trudno mi zrozumieć, że ktoś może mieć "problem" z tym, że pomimo posiadania już jakichś ulubionych kosmetyków mogę poza nimi testować, próbować, używać i już w ogóle ośmielam się pokazywać coś jeszcze. Uwielbiam oleje, szczególnie na twarz, na wieczór. Rozkochałam się w firmie BioOleo, a ostatnio w Bydgoskiej Manufakturze Mydła, ale nie twierdzę, że na świecie nie ma jeszcze lepszych. Zamykając się na nowości i ograniczając się tylko do ulubieńców, nie będę nigdy w stanie ich poznać, odkryć, a być może i... zmienić zdania, a przecież krową nie jestem... Chyba.

Potem oburzenie


Testowanie i poznawanie nie ma jednak nic wspólnego z kampaniami reklamowymi prowadzonymi przez influencerów. Powszechne oburzenie pojawia się, kiedy na profilu lub blogu w przeciągu tygodnia czy dwóch dana osoba promuje i zachwala kosmetyki z jednej kategorii, działające w podobny, a czasem nawet identyczny sposób. I prawdopodobnie jest się czym oburzać, bo jeśli te kosmetyki to u danej osoby nowości i pojawiają się one w jej mediach po raz pierwszy, to grube hajsy reklamowe czuć na kilometr. Warto jednak tylko pamiętać, że... nie zawsze tak jest.

Znam swoją cerę i jej potrzeby. Mam świadomość tego, że w jednym tygodniu potrzebuje silnego nawilżenia, bo użyłam mocnych zdzieraków na wieczór i nieco ją przesuszyłam. Następnego tygodnia potrzebuję zmatowienia, bo pojawiające się słońce wzmaga wydzielanie sebum, szczególnie w okolicach strefy T. Jest zmienna jak baba, a ja potrzebuję kompleksowej pielęgnacji, żeby w jakiś sposób ją ujarzmić. I używam wielu kosmetyków, wciąż poznaję nowe.

Nie jesteśmy hipokrytami, choć wielu z nas pisanie z pasji przekuwa w kopalnię pieniędzy. Hajs się musi zgadzać, liczba reklamowanych marek już niekoniecznie. Świetnie do tematu podeszła Ania i do jej wpisu o blogerach jako słupach ogłoszeniowych gorąco odsyłam. Zanim jednak o kimś powiemy, że się sprzedał, może warto prześledzić jego profil, spróbować choć wirtualnie tę osobę poznać? Może w lokowaniu wielu produktów w krótkim czasie jest jakaś myśl czy idea?

Sama niektórych blogerów uważam za ekspertów. No nie wiem, choćby Agwer - ciężko mi zliczyć, ile cieni do oczu ma w swojej kolekcji (jej pewnie też, haha), ciągle kupuje lub dostaje nowe, na pewno ma swoje ulubione, mogłaby kupować więc tylko te, które lubi i nie pokazywać innych, skoro są... gorsze. Pytanie jednak, czy w takim przypadku przetestowanie ogromnej ilości cieni nie czyni z niej przypadkiem eksperta? Gdzie więc w tym hipokryzja?


I w końcu zazdrość?


Blog jest często naszym głównym źródłem dochodu, czego nie rozumieją na przykład bliscy mi ludzie. Często, kiedy jestem pytana o to, czym aktualnie zajmuję się w życiu (w końcu skończyłam studia, sama utrzymuję się w Krakowie) i odpowiadam, że prowadzę bloga, widzę po moim rozmówcy to spojrzenie pełne niedowierzania, ignorancji. Wiem, że chciałby powiedzieć "Co Ty sobie dziecko ubzdurałaś? W głupoty jakieś się bawisz, do normalnej roboty byś poszła...". Jest mi przykro, bo spodziewałabym się raczej słów uznania i wsparcia, bo to wszystko przecież zbudowałam sama, ale faktycznie dla ludzi z zewnątrz nasza "praca" wygląda mniej więcej tak: budzę się o której chcę, zjem śniadanie, zrobię zdjęcie, napiszę sobie jakiś tekst, wrzucę zdjęcie na Insta, zmontuję film, pomaluję sobie paznokcie, a często jeszcze wyskoczę gdzieś na weekend - generalnie to siedzę na tyłku i ubzdurałam sobie, że mam jakiś tam wpływ...

A nie mam?


Myślę, że przeciwnie. I właśnie z tego powodu chcę dzielić się tym, co dobre i ostrzegać przed tym, co złe. Chcę mieć rozeznanie i porównanie w branży. Wiedzieć, co polecić osobom podobnym do mnie. Szukać, poznawać, testować. Na przekór tym, którzy niestety uważają blogerów za hipokrytów.


Jestem ciekawa co myślicie na ten temat?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli masz zamiar w swoim komentarzu zostawić mi odnośnik do swojego bloga lepiej od razu wyjdź! ZAKAZ REKLAM I LINKOWANIA. Odwiedzam KAŻDEGO, kto zostawia merytoryczny komentarz, a jeśli mi się podoba zostaję tam na dłużej. Nie potrzebuję specjalnego zaproszenia!
Jednocześnie dziękuję za każde słowo i każdego hejta :*

Copyright © 2017 Pata bloguje