sierpnia 27, 2013

WADER i jego zestaw - o tym, że zabawa nie kończy się wraz z odejściem lata.

Ponoć ma być coraz zimniej... A szkoda, bo wakacyjna pogoda tak mnie rozpieściła, że teraz siedząc przed komputerem mimo, że za oknem słońce, 
żeby czuć przyjemnie ciepło musiałam założyć dwa swetry i grube skarpetki.
Przesypiam zimę, wpadam w stan odrętwienia i wykonuję wszystko machinalnie, 
budzę się dopiero na wiosnę. Tak już mam.
Z Maksem więc korzystamy z ostatnich promyków słońca ile tylko się da!

A wiadomo nie od dziś, że zabawa najlepiej nam upływa w towarzystwie firmy WADER.
Schowane przybory do piasku chwilę leżały w szafie, bo wakacje obfitowały w wycieczki i spontaniczne wypady, koniec końców jednak mały terrorysta wziął je w obroty.

Do testów oprócz już kiedyś recenzowanej wywrotki dostaliśmy jeszcze zestaw dla małego poszukiwacza piaskowych przygód. Duża łopata i siatka z samochodem i małymi przyborami sprawiły młodemu dużo frajdy. O jakości wyrobów Wadera już wspominałam - dobrej jakości plastik, wszystkie elementy ładnie ze sobą połączone, bez wystających śrubek, bez ostrych krawędzi. Kształty opływowe i świetnie dopasowane do potrzeb małych odkrywców. Gdyby ktoś zapytał mnie o firmę produkującą asortyment do piasku nie byłabym w stanie wymienić nikogo innego poza Waderem właśnie.


Plastik to plastik, przy dużym obciążeniu to normalne, że może pęknąć, złamać się. Jednak ciągle mówimy o dzieciach, a te nawet kilkunastoletnie, w moim mniemaniu, nie posiadają siły, która dałaby radę produktom od Wadera przy normalnym ich wykorzystywaniu. Przy okazji wywrotki opisywałam, że podobny produkt - śmieciarkę mamy w domu już ponad 15 lat i służy dalej kolejnym pokoleniom. Tak samo jest z przyborami do piasku. Nieprzerwanie od czasu mojej młodości przez mieszkanie przewijają się młynki piaskowe i stare łopatki kupione niegdyś nad morzem, dalej sprawne w swoim fachu.


Nie znam dziecka, które nie kochałoby zabaw w piasku. Wysypywania potem z butów małych drobinek, które uwierają stopy. Duże budowle, babki, głębokie doły wypełnione wodą i ta duma kiedy zamek naprawdę przypomina zamek. Maks może jest jeszcze za mały na takie harce, ale z piaskownicy trudno go wyciągnąć. Najchętniej przewiózłby samochodem cały piasek w inne miejsce. A jakby skończony to przewoziłby go i drugi raz.


Jest kolorowo, jest bezpiecznie i jest edukacyjnie. Bo przecież takie budowanie i kopanie wymaga nie tylko wysiłku fizycznego, ale i kombinowania jak to przenieść, jak wbić, jak przesypać. Do tego jest świetną zabawą i wypełniaczem czasu. Siadłam na ławce, zrobiłam kilka zdjęć, zaczytałam się. Po półtorej godzinie zobaczyłam 3 duże doły i 5 usypanych kopców, a Maks nadal bawił się w najlepsze. Czy im to się kiedykolwiek nudzi?


Wader to nie chińska podróbka, ani japońska jakość. Takimi firmami możemy się w tym kraju pochwalić, bo nawet znajomi ze Szwecji kupują dla swoich dzieciaków właśnie nasze polskie produkty! My polecamy i tradycyjnie zachęcamy do obejrzenia relacji video :)



Ulegliście kiedyś piaskowej pokusie?



4 komentarze:

  1. jak ładnie do zdjęć pozuje :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wader ma naprawdę mocne zabawki. Mój syn przez wiele lat bawił się koparką i ciężarówką tej firmy. Łopata się złamała i to niejedna, ale cuda z nią wyczyniał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja mała też najlepiej nie wychodziłaby z piaskownicy, a firma ta słynie z tego,że ma zabawki bardzo wytrzymałe na dziecięce "testowanie"

    OdpowiedzUsuń

Jeśli masz zamiar w swoim komentarzu zostawić mi odnośnik do swojego bloga lepiej od razu wyjdź! ZAKAZ REKLAM I LINKOWANIA. Odwiedzam KAŻDEGO, kto zostawia merytoryczny komentarz, a jeśli mi się podoba zostaję tam na dłużej. Nie potrzebuję specjalnego zaproszenia!
Jednocześnie dziękuję za każde słowo i każdego hejta :*

Copyright © 2017 Pata bloguje