Zdarzają Wam się czasem testować takie próbki produktów,
które po jednym użyciu macie ochotę wyrzucić?
Zapewniam więc, że są też takie przez które popada się w załamanie finansowe.
Takie, przez które każdego dnia skrupulatnie odkładam grosz do grosza,
żeby wystarczyło na produkt pełnowymiarowy.
A jeśli już mowa o próbkach, zrecenzuję i opowiem tylko o tych,
które wystarczają na co najmniej 6-7 użyć.
Taki mini produkty podarowała mi Ambasada Piękna na Spotkaniu Blogerek.
CHI szampon Olive Nutrient Therpy - 50 ml za 17 zł, 350 ml za 51 zł, a 750 ml za 89zł!
CHI preparat Total Protect - 59 ml za 19 zł
Początkowo miałam wrażenie, że jak na szampon to jego konsystencja jest zbyt wodnista. W miarę użytkowania jednak zupełnie mi ona nie przeszkadzała.Jest obłędny, nie pachnie oliwkami, nie pachnie ziołami. Mam wrażenie jakbym na włosy wylewała dopiero co zaparzoną zieloną herbatę. Niesamowicie rześki, pobudzający, przenoszący do jakichś zielonych krain. Zboczenie sięga tego stopnia, że przechodząc obok łazienki muszę wejść go powąchać.
Przypomina balsam do ciała połączony z maską do włosów - nie jest ani tłusty, ani lejący. Delikatny i puszysty idealnie rozprowadza się na włosach. Ja aplikuję go najpierw na grzebień, by potem wczesać we włosy.
Po raz kolejny jestem upojona zapachem. W tym przypadku jest on o wiele bardziej wyczuwalny. Naniesiony na włosy lotion pod wpływem nagrzanych blaszek prostownicy delikatnie topi się i wchłania we włosy. Zapach utrzymuje się nawet do kilku dni, osobiście kojarzy mi się z drogim fryzjerem.
Przetestowany podczas prostownica i podczas pływania. W obu przypadkach włosy wyglądają jak po laminowaniu - niesamowicie błyszczą i stają się jednolitą i gładką taflą. Prostownica sunie po kosmkach delikatnie, nie słychać przepalania, nie widać plątania. Suszenie po basenie natomiast bardzo szybkie, włosy świetnie się układają i co najważniejsze dalej pachną lotionem, a nie chlorem!
Ceny astronomiczne, choć kosmetyki warte zakupu.
Po cichu wzdycham do innych preparatów CHI, które chciałabym przetestować.
Szkoda kupować małe opakowania, bo duże wychodzą ekonomiczniej,
ale co jak się nie sprawdzą?
Ta dwa skarby polecam i dołączam do osobistej listy KWC.
szamponik musi być niezły,jednak cena faktycznie spora :)
OdpowiedzUsuńOj ale wydaje sie być fajny ten szamponik.
OdpowiedzUsuńMoja mama ma go w swoich zasobach już chyba drugi raz. Sama go lubiłam był fajny, ale gdyby wyrzucili to jedno polyquaternium czy co to tam było (skład widać tak jak nie wiem... :/) to byłby to szampon idealny:)
OdpowiedzUsuńmam w swojej kolekcji szampon ktory kosztowal mnie 40 zł ale wiecej nie wydam:)
OdpowiedzUsuńnie kupiłabym nigdy tego szamponu, właśnie ze względu na cenę!
OdpowiedzUsuńszampon je ma tylko umyć, a nawilżania czy nabłyszczania oczekuję od innych kosmetyków :)
Prawda jest taka, że jak zbierzesz do kupy, odżywkę, nabłyszczacz, maskę i inne pierdoły to wyjdzie Cię drożej niż sam szampon. A ja osobiście już odkładam grosz do grosza, żeby się zaopatrzyć z czystym sumienie w dużą butlę :)
Usuńzachęcasz zdecydowanie, szczególnie tym szamponem i świeżością zielonej herbaty:)
OdpowiedzUsuńa mnie zainteresował ten produkt CHI
OdpowiedzUsuńLubię kosmetyki Farouka, w większości są świetne. Właściwie ich jedyną wadą jest cena :)
OdpowiedzUsuńFajne produkty :D
OdpowiedzUsuńZe wstydem przyznam, że nie znam tych produktów...
OdpowiedzUsuń