Jeszcze zanim wzięłam się za testy nowej serii Pantene wieczorne prysznice umilałam sobie jagodami od Balei. Przyzwyczaiłam się do tego, że pod ręką mam zawsze szampon, które nadaje się do każdego typu włosów, nie wyrządza im krzywdy, ale i rozwodzić się nad jego zaletami nie ma potrzeby.
Z Baleą jest tak, że gdybym mieszkała w Niemczech byłaby marką która bez przerwy lądowałaby w moim koszyku. I to wcale nie dlatego, że jej kosmetyki są wybitnie dobre. Fakt, w internecie ciężko znaleźć jakąś nie pochlebną opinię na temat Balei, jednak każda z użytkowniczek tych kosmetyków stwierdza dość banalną, a istotną rzecz - że cena Baleowych wyrobów jest współmierna do jakości, albo nawet niższa.
Nie będę się rozwodzić nad opakowaniem, ale kiedy sama szukam opinii o kosmetykach w internecie zwracam uwagę i na aspekty typowo praktyczne. Warto więc napisać, że tuba wykonana jest z mocnego plastiku, nie ma problemu z postawieniem jej do góry nogami, nie trzeba też specjalnie męczyć się z zamknięciem.
Jagodowe cacko od Balei ma postać przeźroczystego, lekko niebieskawego żelu, który raczej nie przelatuje przez palce. Doskonale się pieni, co jest zasługą napompowanego chemią składu, którego osobiście się nie boje. Kiedy jeszcze nie eksperymentowałam z kosmetykami nie przywiązywałam do składów większej uwagi. Nie nabawiłam się przez to żadnych dolegliwości, więc i teraz wychodzę z założenia, że jeden zwyklaczek z przeciętnym składem nie wyrządzi mi większego zła.
Pachnie cudownie... Przez pierwsze 10 sek po otwarciu tuby, ale dobre i to. W przeciwieństwie np. do jabłkowego Head&Shouldersa zapach nie pozostaje na włosach, ale tak jak pisałam wyżej nie jest to produkt od którego wymagałabym cudów znając jego cenę.
Balea świetnie radzi sobie z oczyszczeniem i niwelowaniem nadmiaru sebum. Włosy po umyciu są sypkie, błyszczące, choć w moim przypadku nieco napuszone. Nie ma rewelacji pod względem wypadania włosów czy likwidacji uszkodzeń, ale też szampon w żaden sposób nie przyczynia się do zwiększenia szkód. Jest to typowy przeciętniaczek, którego dobrze użyć by wyprowadzić włosy na prostą po nieudanej kuracji chemicznymi badziewami czy przygotować na intensywną terapię. Przynajmniej ja tak mam, że od czasu do czasu lubię poużywać zwyklaczka. Minusem jest to, że jagodowa wersja 'jeden tag-a' jest limitowana, jak ktoś się w niej przesadnie 'ulubuje' może mieć potem problem ze znalezieniem jej w DM-ach. Z drugiej strony - może to i lepiej? Przecież Balea ma całe mnóstwo fajnych produktów, które ciężko byłoby wypróbować obstając ciągle przy jednym...
Będę niedługo robić zamówienie na obrabowanie niemieckiego DM-a, może jest coś co byście mi polecili do wypróbowania z Balei?
Jeśli coś recenzowaliście u siebie koniecznie podrzućcie mi linka :)
Mam ten szampon ale czeka jeszcze na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńJa tylko czytam o kosmetykach BALEA. W życiu jeszcze nic nie miałam.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie używałam żadnego, jedno jest pewne mnogość zapachów przyprawiłaby mnie przy zakupie o ból głowy :) ten z z tych pozytywnych oczywiście ;)
OdpowiedzUsuń