Zastanawiam się co u Was... Bo ja wpadłam wakacyjny wir serialowy. Codziennie połykam kilka kolejnych odcinków Prison Breaka, zarywam noce, a Maniek dba o to, żebym i tak wstawał wcześnie rano. Zaraz miną dwa tygodnie lenistwa i błogości, ale w najbliższych dniach wrzucę na bloga obowiązkową listę TO DO w wakacje, a przynajmniej taką, którą ja chcę zrealizować. Liczę na małe wsparcie z Waszej strony. Dziś jednak kilka słów o mascarze od Collistar (dostępna w Douglasie).
Przyznam się, że nie mam swojej ulubionej mascary, a z każdym kończącym się opakowaniem zaczynam romans z jakimś nowym kochankiem. Często są to zdobycze z kolorówkowych wyprzedaży, czasem prezent, czy wygrana. Collistar to jeden z giftów od drogerii Douglas z okazji Wenusjanek. Zapowiadało się rewelacyjnie, ale wiecie... kochanek, kochankiem poznaje się go nie po tym jak zaczyna, a po tym jak kończy.
Efektowne i smukłe srebrne opakowanie tknęło odrobiną luksusu. W zasadzie dość kosztownego luksusu. Za 8 ml czarnej mazi przyjdzie nam w Douglasie zapłacić blisko 100 zł. Już sama cena dosłownie mnie za-shock-owała, ale i zasugerowała mi działanie o jakim jeszcze nie śniłam. Napisy z Collistara się starły. Dla mnie to takie małe faux-pas kosmetyczne, choć na ogół nie mam zwyczaju oceniania po opakowaniu.
Byłam absolutnie zachwycona mascarą przez pierwsze 2 tygodnie. Tusz był gęsty, choć nie ubity, delikatnie osadzał się na rzęsach już z pierwszym pociągnięciem szczoteczki. A ja, choć na ogół wierna silikonowym szczoteczkom, które nie podrażniają mocniejszymi ruchami powieki zaakceptowałam nowy związek z wyprofilowaną szczoteczką z włosia. Tusz działał jak zalotka, podkręcał delikatnie małe włoski, unosił rzęsy całą płachtą do góry... No właśnie działa-Ł i unosi-Ł. Tak było...
Po dwóch tygodniach użytkowania tusz zaczął mocno schnąć. Nałożenie ładnej warstwy na rzęsy stało się strasznie mozolne i trudne, bo co rusz na szczoteczce pojawiały się grudki. Nie wyglądało to ładnie, rzęsy był posklejane, a każdy kolejny ruch tylko potęgował efekt. Zmywanie też nie należało do najłatwiejszych. Raczej musiałam się sporo natrzeć, aby całkowicie usunąć resztki tuszu.
Podsumowując, myślę, że cena jest totalnie nieadekwatna do jakości tuszu, a nawet jego trwałości. Pewnie sama nie zdecyduję się na ponowny zakup, choć opakowanie zatrzymam na wypadek jakiejś odwilży cenowej w Douglasie. Przeglądając fora internetowe zauważyłam, że wiele osób take skarży się na nietrwałość tuszu, więc mój przypadek nie był odosobnionym. Poniżej załączam zdjęcie efektu mascary na oku z pierwszych tygodni użytkowania. Efekt jest bajeczny, choć widać już delikatne zgrubienia,... szkoda, że tak krótkotrwały.
Jak Wam mijają wakacje/urlopy?
Szkoda, że ten tusz tak szybko stracił swoje właściwości. Zwykle tusze starczają mi na baaardzo długo, więc byłabym mocno rozczarowana.
OdpowiedzUsuńNie kupuję tuszy droższych niż 15 zł, gdyż dla mnie to po prostu strata kaski, którą mogę wydać na coś potrzebniejszego :) Dla mnie ten tusz szału nie robi, dużo tańszymi można uzyskać ten sam, a nawet lepszy efekt ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię do mnie :)
Jakie wakacje, jakie urlopy;)
OdpowiedzUsuńJa jestem fanką silikonowych szczotek.
Efekt nie jest wcale taki zły, ale wydaje mi się, ze tusz ten troszeczkę skleja rzęsy
OdpowiedzUsuńskleja, skleja i tworzy straszne grudki :(
UsuńSzkoda, że tak szybko stracił swoje właściwości.
OdpowiedzUsuńEfekt jest fantastyczny, ale takiej marnej trwałości bym się nie spodziewała :/
OdpowiedzUsuńEfekt fajny, ale za stówkę musiałby mnie powalić na kolana i trwać dłużej niż dwa tygodnie ;)
OdpowiedzUsuń3 całkiem niezłe tusze za tą cenę, więc zdezerterowałam.
UsuńZa taką cenę powinien być bardziej trwały...
OdpowiedzUsuńOpakowanie faktycznie robi wrażenie, wydłużenie bardzo fajne ale jak ja nie lubię posklejanych rzęęęęęs... Może dlatego że mam krótkie i rzadkie i niemal każdy tusz mi je skleja.
OdpowiedzUsuńpierwszy raz widzę ją:)
OdpowiedzUsuńkusi!
ps. a u mnie? MOJE MAGAZYNOWE STYLIZACJE I MAKIJAŻE