Ostatnio pisząc o Lee Staffordzie dodałam, że jestem obecnie w stadium testowania duertu od L'Oreal'a - Mythic Oil. Tak naprawdę byłam po jednym użyciu i nie wiązałam z kosmetykami większej nadziei, bo w żaden sposób mnie nie zachwyciły. Pisałam także o tym jak trudno znaleźć mi dobre kosmetyki do włosów, które zaspokoiłyby w większości moje potrzeby - nawilżenie + wygładzenie, a jednocześnie uniesienie i nabłyszczenie. Mythic Oil do perfekcji chyba nic nie brakuje. Mam wrażenie jakby duet został stworzony dokładnie pode mnie.
Już sama butelka i mieniące się w środku drobinki sprawiły, że z ogromną ciekawością sięgnęłam po specyfik. Pompka! Okazała się dla mnie niebywałym odkryciem. W zasadzie to nic nowego, ale jakże prosto ułatwić sobie manewrowanie butelką pod prysznicem z mokrymi rękami. Sama straciłam na otwieraniu butelek kilka paznokci i nie jest to miłe wspomnienie. Szampon to 250 ml przezroczystego płynu z drobinkami, odżywka to 190 ml kremowej papki. Ceny kształtują się w okolicach 30-40 zł za każdą z butelek - sporo, choć duet zdecydowanie wart jest swojej ceny.
Pierwsze wrażenie nie należało do pozytywnych. Szampon w jakiś niewyjaśniony do końca sposób ślizgał mi się po włosach i ciężko było je oczyścić. Nie spodobał mi się też fakt, że ani szampon, ani odżywka nie podziałała na rozczesywanie włosów na etapie ich mycia. Z Elseve miałam tak, że spłukując pianę włosy automatycznie tworzyły zwartą prostą taflę. Po trudnych początkach mogło być tyko lepiej. Przereklamowany olejek arganowy został uzupełniony olejkiem z nasion bawełny, a szampon nie zawierał parabenów, co przemawiało na jego korzyść.
Jak to się wszystko przełożyło na efekt końcowy? Na wstępie podstawowa sprawa - nie suszę włosów, prostuję je od większych okazji. Z reguły pozostawiam je samym sobie do całkowitego wyschnięcia. Efekt, który uzyskałam na włosach stosując Mythic Oil (szampon + odżywka) może nie po pierwszym razie, ale naprawdę mocno mnie zaskoczył.
Włosy odżywione od skóry głowy po same końce (!). Brak siana, miłe w dotyku, mięciutki, burza włosów, a do tego tak nieprawdopodobnie lśniące. Nie miałam żadnego problemu z ich rozczesaniem czy późniejszym modelowaniem. Jedwabista miękkość urzekła mnie na zabój. W serii Mythic Oil jest jeszcze maska i olejek, które koniecznie muszę wypróbować, ale n razie pozostaje rozprawić mi się z pootwieranymi dobrodziejstwami w mojej łazience. Na koniec zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że jakościowo przewyższa jak dotąd mojego ulubieńca szamponowego GK Hair, którego ceny szamponów szybują od 90 zł w górę.
Tym, którym środki pieniężne pozwolą na Mythic Oil z całego serca polecam. L'Oreal z tą serią zaliczam do grona moich KWC i zapraszam do mojej łazienki na dłużej, bo jako nielicznym udało im się rzucić na mnie mythic-zny czar. Jeśli ktoś znajdzie zestaw w jakiejś okazyjnej cenie to dajcie znać. Zaopatrzę się na zaś, a co!
Buziaki z deszczowych gór!
Tyle juz sie o nim naczytalm dobrego. Jak bede miala tylko wiecej funduszy to planuje jego zakup: )
OdpowiedzUsuńSama buteleczka bardzo zachęca :) lśniące, bez sianka? oj jakbym chciała... :) przeraża mnie tylko cena :(
OdpowiedzUsuńJaki ciekawy design, aż mam ochote go kupić ;)
OdpowiedzUsuńOlejek jest moim ulubieńcem, duet szampon i odżywka kusi, czas dać się zaczarować :)
OdpowiedzUsuńmoże kiedyś na promocji skuszę się na odżywkę :D
OdpowiedzUsuńChetnie bym wypróbowała
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą serię. Cena może nie należy do niskich, ale są tak wydajne, że cena i tak wychodzi dużo niżej niż tych tanich. Do tego działanie jest super. :)
OdpowiedzUsuńświetne uczucie jak się uda trafić na kosmetyk, który idealnie się sprawdza :D super!
OdpowiedzUsuń