Pamiętam jak dziś kiedy opisywałam Wam pierwsze wrażenia po miesiącu użytkowania Realash. Ostatnio kiedy wizażystka malowała mnie na Bal była pod wrażeniem moich rzęs i nie mogła się na nie napatrzeć. Dokładnie wtedy przypomniało mi się, że choć zdjęcia dawno już zrobiłam i opakowanie dawno wykorzystałam nie pochwaliłam się Wam jeszcze efektami.
O samej odżywce Realash nie będę wiele pisać. Wszytskie informacje dotyczące stosowania, dokładnego składu i innych znajdują się na stronie producenta. A jeśli ktoś jest ciekawy moich detali zapraszam na poprzedni post z efektem po miesiącu użytkowania - TUTAJ.
Ostatnio Realash zafundował mi prezent, który pozywałam już na Instagramie... Nowa, miętowa wersja odżywki, która przywędrowała, żeby po raz kolejny się w niej zakochać to nie tylko nowa szata graficzna, to także nowy skład - ekstrakty ze skrzypu, lnu i tataraku, ekstrakt z kwiatów nagietka oraz palmy sabałowej - oprócz odżywienia samych rzęs zadbają również o skórę wokół oczu. O wersji miętowej poczytacie jednak za kilka miesięcy. Dziś zerknijcie na moją małą metamorfozę.
Powyższe zdjęcie chyba najlepiej obrazuje to, jak bardzo moje rzęsy zmieniły się przez te 4 miesiące! Nigdy nie narzekałam na ich długość. Podkręcone zalotką, dobrze wytuszowane układały się w ładny pióropusz, ale teraz... sięgają nieba.
Postanowiłam pokazać Wam efekt Realash na rzęsach bez tuszu, bo twierdzę, że to najsprawiedliwsza ocena, w której nikt nie zarzuci mi użycia Photoshopa czy jakiejś czyniącej cuda mascary. Oto moje rzęsy przed i po. Z początku średniej długości, oklapłe. Końcowo wyjątkowo długie, wywinięte, z mnóstwem małych, rzęsowych 'baby hair'.
Jak oceniam całą kurację? Nie uwierzycie, ale... nauczyłam się systematyczności. Teraz do wieczornych rytuałów dołączyło machnięcie Realash bez którego nie jestem w stanie pójść spać. Istnieją bowiem dowody na to, że trzeba wykonać daną czynność 64 razy, żeby weszła w nawyk, a przez te 4 miesiące to namachałam sporo. Co dalej? Ponoć po zaprzestaniu kuracji rzęsy wracają do uprzedniego stanu rzeczy - nie wiem i nie potwierdzę tej tezy, gdyż po skończeniu jednego opakowania od razu rozpoczęłam drugie. To nowe, miętowe.
Nie mam odżywce nic do zarzucenia. Nie zawiodła mnie w żaden sposób. Zero uczuleń, przebarwień, swędzenia czy innych skutków ubocznych. Choć jej cena dla wielu może być wygórowana to po rozłożeniu na miesiące używania wcale nie jest tak wysoka. 3ml opakowanie wg. producenta wystarcza na 4-5 miesięcy... i tak rzeczywiście jest. Zatem miesięczny koszt odżywki to nieco ponad 30 zł.
I na tym zakończę swój monolog, bo żadne słowa nigdy nie oddziałują tak jak obrazy. Zerknijcie więc na powyższe zdjęcia raz jeszcze i na pytanie czy warto inwestować w Realash opowiedzcie sobie sami... Kiedy już to zrobicie wpadajcie tutaj - REALASH i zamawiajcie jedną dla siebie!
JEŚLI SPODOBAŁ CI SIĘ TEN POST KONIECZNIE ZAJRZYJ TEŻ:
Jak Wam się podoba? Widać efekt?
Wow, naprawdę podziałało! Teraz, przy dobrym tuszu, pewnie wyglądasz, jakbyś sobie sztuczne dokleiła, a to sama natura ;)
OdpowiedzUsuńEfekt jest :) Fajnie, że coś działa :)
OdpowiedzUsuńfajnie, że jest efekt! :)
OdpowiedzUsuńrzeczywiście efekty są !!!
OdpowiedzUsuńU mnie podobnie działa Revitalash, akurat teraz mam przerwę między jednym i drugim opakowaniem, i rzeczywiście, rzęsy wracają do dawnego wyglądu, ale na szczęście stopniowo, nie jest hurtowe linienie :) Fajna sprawa, przy takich rzęsach nawet tani tusz daje radę a i bez makijażu wygląda się lepiej :)
OdpowiedzUsuńOdzywka działa i właśnie maltretuję drugie opakowanie :D
OdpowiedzUsuńEfekty widoczne :) mas ładne ciemne rzęsy!
OdpowiedzUsuńEfekt jest cudowny :)
OdpowiedzUsuńEfekt ślepy by zobaczył
OdpowiedzUsuńFajny efekt. Ja naturalnie mam dość gęste i długie rzęsy, więc odżywka niekoniecznie dla mnie, ale super, że działa.
OdpowiedzUsuńchoć czasem po nocy jak śpię na twarzy to każdą mam w inną stornę... Ech... :D
OdpowiedzUsuńmiętowe tym razem :D
OdpowiedzUsuńEfekt fajny, ale utrzymuje się tylko kiedy używamy odżywki. Dlatego ja polubiłam się z moimi rzęsami, przeraża mnie permanentne ich smarowanie.
OdpowiedzUsuńJa się boje tych odżywek, że właśnie po ich odstawieniu rzęsy powrócą do pierwotnego wyglądu, a nie wiem czy zawsze będę gotowa wydać tak dużą jednak, jednorazową kwotę na to, aby mieć tę odżywkę zawsze pod ręką. Faktem jednak jest, że efekty są świetne.
OdpowiedzUsuńNo no efekty są widoczne!
OdpowiedzUsuńNieźle! Widać Twoją systematyczność :)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog !
OdpowiedzUsuń