kwietnia 20, 2015

WIOSNA W SZAFIE - ZAINSPIRUJ SIĘ!


Kwiecień - plecień. Zerkam za okno i jakoś nie sposób się nie zgodzić. Niby ciepło, niby słońce, ale gdzieś na horyzoncie czai się jakąś ciemna chmura. Pada zawsze, kiedy nie mam parasola, norma nie? Zrobiłam remanent szafkowy i stwierdziłam, że jest kilka takich rzeczy, bez których nie wyobrażam sobie tego wiosennego okresu przechodniego.

Już od kilku dobrych lat wiosną królują pastele. Przez to wszystko, co 3 miesiące zamieniam miejscami ciuchy - wreszcie smutne szarości zmieniam na jasne tony. Chcąc już ogromnie oderwać się od zaszłości, od kapryśnej, choć nie srogiej zimy inwestuję w jasne kolory (chyba wydaje mi się, że uda mi się przekonać wiosnę i jakoś ją zwabić na stałe). Ale ostatnio przechodzę już sama siebie... Dopadła mnie jakaś biała faza. Zerkam na swoje wiosenno-letnie ciuszki i... biało mi.

Wszystko wskazuje na to, że moja wiosna, moje lato będzie białe, delikatne, zwiewne i lekkie. Takie jak lubię. Żeby jednak nadać mu nieco szyku i elegancji, a jednocześnie nie wykreować się na dystyngowaną paniusię z wyższych sfer, stawiam na blazer sięgający połowy pośladków. W połączeniu z modnymi teraz boyfriendami i slip-on'ami (których nie widać, ha) przedstawiam Wam moją elegancko-wygodną wizję wiosny.


Marynarka jest nabytkiem z Sheinside. Po udanym balu i cudownej sukience, w której przetańczyłam całą noc nie mogłam się z nimi rozstać. Początkowo miałam wrażenie, że to taki chiński bazar z podróbami ciuchów z lepszych sieciówek, więc nie spodziewałam się dobrej jakości zamawianych ciuszków. Ale... zaskoczyłam się po raz kolejny. Żakiet uszytu z dobrego materiału i starannie. Świetnie leży i znakomicie się prezentuje. To nie taki chiński kot w worku (jeśli śledzicie linki miesiąca, to ostatnio pokazywałam Wam kompilację z zamówieniami, hah!), o czym możecie przekonać się sami.



Nie zapominając jednak, że kwiecień to plecień mam w asortymencie przygotowany absolutnie najcudowniejszy sweter ever. Na chandrę, na deszcze, na brak czekolady. Nie kłamię, gdyby był do d... powiedziałabym, że taki właśnie jest. Przeglądając raz asortyment Sheinside otworzyłam sobie zakładkę z ubraniami rekomendowanymi i w zasadzie na miniaturce nie zrobił na mnie żadnego wrażenia (a na Was?). Potem zaczęłam oglądać dziewczyny i stwierdziłam, że się na niego skuszę. Teraz nie oddałabym go za żadne pieniądze. Miękki, delikatny, idealny do opatulenia w te chłodniejsze dni.



Przeraża mnie fakt, że Sheinside ciągle (czyt. codziennie) wrzuca na swoją stronę coś nowego. Teraz poza gazetkami promocyjnymi polskich dyskontów staję się uzależniona od ich strony i wynajdowania perełek za grosze. Przeklęta funkcja "Save to wishlist" sprawia, że lista moich chciejstw tworzy się już sama. Już nawet zakładam sobie lokaty na koncie, które mogę zerwać tylko w oddziale banku. Żeby mnie nadto nie kusiło...

Podzielcie się swoimi inspiracjami! Co wyszperałyście?




8 komentarzy:

Jeśli masz zamiar w swoim komentarzu zostawić mi odnośnik do swojego bloga lepiej od razu wyjdź! ZAKAZ REKLAM I LINKOWANIA. Odwiedzam KAŻDEGO, kto zostawia merytoryczny komentarz, a jeśli mi się podoba zostaję tam na dłużej. Nie potrzebuję specjalnego zaproszenia!
Jednocześnie dziękuję za każde słowo i każdego hejta :*

Copyright © 2017 Pata bloguje