Ostatnio po zakupieniu nowego telefonu zainstalowałam Roamlera i przeglądnęłam listę zadań do wykonania. "Zabawne, małe uzależnienia..." - przeczytałam. Tylko co ja bym tu mogła wpisać? Z początku wymyślanie moich przyzwyczajeń sprawiło mi nie lada trudność. Zaczęłam intensywnie zastanawiać się nad tym, co jest moim małym natręctwem, czego nie potrafię przestać robić i co tak naprawdę sprawia mi frajdę...
Uzależnienie jest silną potrzebą, pragnieniem wykonywania konkretnej czynności. Myśląc o tej definicji stwierdzam, że moje małe przyzwyczajenie jeszcze nie są wykształcone tak bardzo, bym mogła nazwać je właśnie uzależnieniem, ale z pewnością stały się swojego rodzaju freakim, bzikiem czy codziennym nawykiem.
Stereotyp dotyczący kobiet - tego, że na potęgę kolekcjonują torebki i buty w moim przypadku ma pewne pokrycie. Nie było tak zawsze, bo zaczęło się wraz z kupnem pierwszej "droższej" torebki. Obecnie wychodzę z założenia, że w kwestii galanterii lepiej wydać więcej i zapłacić za jakość i trwałość produktu. Problem w tym, że zawsze znajduję argumenty na to, że kolejna torebka, czy kolejna para butów jest mi konieczna, bo "takich jeszcze nie mam". Wydaje się to zabawne. Każdorazowo zbliżając się do finalnego etapu zakupu - podchodząc do kasy, czy klikając "zamów" przez internet - narażam się na pytania ze strony otoczenia - "kolejna?". Co jest z facetami nie tak, że nie rozumieją, że to nie kolejna, tylko... nowa, inna?
Kilka lat temu, będąc jeszcze zbuntowaną nastolatką, prowadziłam dziennik. Na liście moich priorytetów, jeszcze przed zadaniem szkolnym, było dokładnie streszczenie całego dnia. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem mojego zaangażowania i systematyczności, bo w ten sposób zapisałam blisko 1 500 dni mojego życia. Do tej pory zostało mi to, że lubię na skrawku papieru czy w jakiejś wirtualnej otchłani mojego laptopa czy telefonu zapisywać ważne wydarzenia czy targające mną emocje.
Małych przyzwyczajeń i uzależnień zebrało się bardzo dużo. Choćby kolekcjonowanie rzeczy. Do tej pory z każdej zagranicznej wyprawy muszę przywieźć kulę. To zaczęło się gdy dostałam od rodziców tę pierwszą - z Rzymu. Jako mała dziewczynka śpiewająca w katedralnym chórze zwiedziłam sporą część Europy, moja kolekcja kul z czasem więc rozrosła się do większej i większej... Cały czas mam tak, że kiedy już dostanę jakąś rzecz pochodzącą z większego zestawu podświadomie dążę do tego, aby skompletować swoją kolekcję. Przykładem może być ostatni urodzinowy prezent - Tangle Teezer, czyli ostatnia, której brakowało w mojej kolekcji.
Na moje pytanie skierowane do TŻ "co uważa za moje przyzwyczajenie, co jako pierwsze przychodzi mu na myśl?" odpowiedział: "makijaż i sprawdzanie telefonu rano". Ale to chyba nie źle? Staram się o siebie dbać. Na łamach bloga macie okazję czytać wiele kosmetycznych recenzji, bo faktycznie jest to coś, co mnie pasjonuje, co wywołuje u mnie ekscytację przy otwieraniu nowych pudełek z kremami czy żelami.
Sprawdzanie telefonu zaraz po przebudzeniu? Nie ukrywam tego, że od Internetu jestem uzależniona. Może nie bardzo chorobliwie, ale źle się czuję kiedy nie mam smartfona pod ręką, kiedy nie mogę zrobić zdjęcia czy sprawdzić poczty. Z rana codziennie robię "prasówkę", ot taki nawyk. Pracą, z którą kiedyś w przyszłości się zwiążę, a w zasadzie branża będzie wymagała ode mnie tego, żeby ciągle być online. Ja to rozumiem i mam nadzieję, że chorobliwej granicy jeszcze nie przekraczam.
Jestem ciekawa jakie są Wasze nawyki? Może macie kogoś, kto wyróżnia się szczególnym freakiem czy nawykiem? Co Was pasjonuje? Też z rana robicie prasówkę i śledzicie wszystko, co dzieje się na Waszych kanałach społecznościowych. Kobiety! Powiedzcie, że nie tylko ja mam tak z torebkami!
Czekam na Wasze komentarze!
Moim nawykiem jest... sprzątanie i odkładanie rzeczy na miejsce...ale to chyba dobrze? :)
OdpowiedzUsuńTelefon jest zwykle pierwszą rzeczą, po jaką sięgam rano. :)
OdpowiedzUsuńPoza tym - nigdy nie jest mi mało cieni do powiek. Odkąd prowadzę bloga, ogólnie kupuję więcej kosmetyków niż kiedyś. Czasem odzywa się też we mnie wewnętrzne dziecko i kupuję sobie np długopis z Hello Kitty na zasadzie "bo tak, bo miałam zły dzień i już".
Mieszkałabym z Tobą ;)
OdpowiedzUsuńKule super, uzależniania od torebek kompletnie nie mam. Ale telefon mam prawie cały czas przy sobie. Sprawdzam na koniec dnia i od razu po otworzeniu oczu :)
OdpowiedzUsuńi ja, i ja! :)
OdpowiedzUsuńO, jest nas dwie. Wszystko ma być zawsze tak samo ułożone, etc. Strasznie się cieszę, że tak mam, bo nie mam przed sobą widma wielkiego sprzątania. :)
OdpowiedzUsuńKoło torebek przechodzę obojętnie, za to telefon muszę mieć zawsze przy sobie, by sprawdzić, czy aby na pewno nie przyszedł mail, czy inny sms. Jednak mój bzik totalny to góry - wędrowanie, planowanie, wymyślanie tras i śledzenie tego, co się w górskim świecie dzieje. :)
OdpowiedzUsuńMoja kumpela ma bzika na punkcie... babeczek :D Może je jeść, kupować, piec, itp. Ja natomiast bardzo lubię balsamy - im lepsze działanie i długotrwały zapach, tym lepiej. :D Mogłabym je kupować i kupować :)
OdpowiedzUsuńHmm na mnie torebki jakoś nie działają, coś tam mam bo potrzebuję, za to buty... tutaj po prostu jestem nieobliczalna :D Cięgle mi mało i ciągle coś mi się podoba, a jak mi smutno i źle (co na szczęście nie dzieje się bardzo często) idę sobie kupić buty xD Jejku, to straszne :D
OdpowiedzUsuńtelefon to otchłań, która wciąga mnie jak nic innego... Pinterest mogę przeglądać godzinami. Innych mani chyba nie mam ;) ups. jedna, baaardzo zła... jestem okropną bałaganiarą :)
OdpowiedzUsuńSzczerze, to ja dam radę wytrzymać bez przegladani profili społecznościowych. Tak samo jak potrafię się obyć bez stosu torebek. Ale Mam fioła na punkcie czystego stołu.
OdpowiedzUsuńTeż z rana lubimy zrobić prasówkę. Odnośnie butów Paulina jest od nich uzależniona - tyle, że kupuje i nigdy w nich nie chodzi :P
OdpowiedzUsuńja też sprawdzam telefon rano, ale tylko czy ktoś pisał albo dzwonił, na internet rzadko z tel wchodzę
OdpowiedzUsuńZapraszam! Myszy to gościnne stworzenia! :)
OdpowiedzUsuńBabeczki! <3
OdpowiedzUsuń