Ostatnio przywędrowało do mnie 12-te pudełko od drogerii Rossmann w ramach Programu Nowości. Już co nieco przybliżyłam Wam zasady i warunki stania się jedną z nielicznych, która można w domowym zaciszu przetestować kosmetyczne nowości. Zbliża się koniec roku, czas pełen podsumowań, więc i każda paczka zasługuje na kilka słów osobistego komentarza.
Z miejsca jedynie zaznaczę, że nie będę pisać o chemii, tamponach i podpaskach. No bo wiecie... no nie. Raz nawet od Rossmanna dostałam osobisty... ekhm masażer. Wyglądało to niewinnie. Na maila przyszła informacja o dodatkowych nowościach do wybrania. Niech to nie wygląda jak tłumaczenie, ale musicie uwierzyć, że na szybko, w drodze między uczelnią, a pracą (bo obowiązuje zasada kto pierwszy ten lepszy) wzięłam "The Fireman Smile Maker", potem, kiedy doczytałam szczegóły wkopałam się w recenzję... wibratora. A więc nie przedłużając...
MÓJ ROK Z ROSSMANNEM... W KOSMETYKACH:
GRUDZIEŃ - Grudzień ubiegłego roku przyniósł nie lada niespodziankę. Po kilku miesiącach od wypełnienia formularza rekrutacyjnego moje członkostwo w Programie został zaakceptowane. Nie myślałam wtedy o fotografowaniu zestawów. To przyszło z czasem. W paczce znalazłam:
- tusz Scandaleyes Xxtreme od Rimmela - o którym szczegółowo pisałam TU.
- pomadkę Matte Intense z Wibo - która też doczekała się indywidualnej recenzji TU.
- żel pod prysznic Soft Honey od Adidasa - który dzięki swojemu delikatnemu i otulającemu zapachowi świetnie sprawdził się podczas zimy.
- mus do włosów Styliste Ultime od Schwarzkopf - który pokochał TŻ! Działała trochę jak lakier - utrwalał i podnosił włosy u nasady bez ich sklejenia. Świetnie sprawdził się do stylizacji fryzur.
- krem nawilżający do dłoni i paznokci od Vaseline - wtedy o raz pierwszy spotkałam się z tą firmą, ale od początku pokochałam ich produkty. Delikatne, świetne dla wrażliwców z rewelacyjnym działaniem nawilżającym.
- antyperspirant Green Tea od Fa - który był delikatny, może nawet zbyt delikatny i choć chronił to moim zdaniem pachniał za mało intensywnie
- odżwykę do paznokci Bomba Vitaminowa od Laura Conti - i teraz, wraz z upływem czasu stwierdzam, że to jedna z fajniejszych odżywek jaką miałam okazję testować. Nadaje paznokciom bardzo delikatny mleczny kolor i jest niezastąpiona przy zdejmowaniu hybryd
- odświeżacz od Air Wicka - o zapachu domowego ciasta z kruszonką. Nawet nie jestem w stanie opisać, co to był za zapach, ale wypełnił caaaaałe Święta i pewnie z tym okresem zawsze będzie mi się kojarzył.
- inne (szczoteczka, wkładki, podpaski)
STYCZEŃ - W styczniu, już z miesięcznym doświadczeniem czaiłam się na aktywowanie wyboru paczek w czeluściach Internetu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że pojawiają się one często o północy i rano... nie było już zestawu, który chciałam. Ale wzięłam ten! Pomyślałam też, że fajnie będzie pokazać paczki na Instagramie - tak zaczęła się przygoda z białymi tłami. A w paczce znalazły się:
- odżywka do paznokci Eveline - spodobało mi się to, że ktoś w końcu wpadł na to, żeby połączyć właściwości odżywiające ze zwykłym, kolorowym lakierem do paznokci. Kolor Nude, który mi się dostał był naprawdę ślicznym nudziakowym odcieniem.
- suchy szampon Batiste medium & brunette - czyli moje pierwsze spotkanie z marką Batiste, które... nie zrobiło na mnie większego efektu wow. Szampon miał ciemną barwę, więc nie osadzał się na włosach w formie białego nalotu, ale... pachniał nijako. Za cenę Batiste nadal wolę kupić dwie zwykłe Isany
- intensywnie regenerująca maseczka do włosów Biovax - porządna maska. Choć nie widziałam spektakularnych efektów regeneracji bardzo ładnie nabłyszczała włosy i czyniła je przyjemnie mięciutkimi i sypkimi. Opakowanie idealne w podróż! Do tej pory przekładam do niego inne maski!
- balsam do ciała Glysolid - wobec którego miałam mieszane uczucia. Było to połączenie tłustego masła z balsamem, jednak dość zbite i... glutowate? Ciężko nawet określić jego konsystencję. Nie pachniał, bo był neutralny i z pewnością więcej do niego nie wrócę.
- antyperspirant w kulce Sanex - i to właśnie wtedy poznałam Sanexa! Fajna marka, dostosowana do osób nadzwyczaj wrażliwych!
- płyn micelarny do skóry wrażliwej Rival de Loop - to produkt, którego absolutnie nie polecam. Ni to micel, ni żel oczyszczający. Na waciku pienił się i pozostawiła po przetarciu okropny klejący film. A. I makijażu nawet nie tknął.
- cienie do powiek Quttro z Wibo - względne. Choć jakby patrzeć przez pryzmat ceny to idą w parze z jej poziomem. Niestety nie ma się co spodziewać ochów i achów. Dla niewymagających będą w sam raz, choć pigmentu to im producent poskąpił...
- maszynka do golenia Gilette - akurat paczka pojawiła się wtedy, kiedy jeszcze miałam czas chodzić na siłownię. Maszynka okazała się hitem. Poręczna, praktyczna, w fajnym opakowaniu - świetna do wrzucenia do torby treningowej.
- inne (gąbka wiskozowa)
LUTY - po raz kolejny nie trafiłam w porę 'paczkowania'. Kiedy wszystkie zestawy sprzątnięto mi sprzed nosa zaryzykowałam z boxem, w którym znalazły się perfumy! Jaka szkoda, że kiedy paczkę odebrałam okazało się, że są... męskie, co przeoczyłam podczas wybierania. TŻ przynajmniej nie narzekał, że znowu nic dla niego nie mam. A poza tym to w paczce pojawiły się:
- lakiery od Wibo - jeden był pachnący a drugi strukturalny czyli po prostu piaskowy. Nie ukrywam, że ten pomarańcz do tej pory jest moim ulubieńcem i mimo, że przerzuciłam się na hybrydy zostawiłam go w swoich zasobach ze względu na świetną konsystencję, rewelacyjne napigmentowanie i krycie od pierwszej warstwy.
- mgiełka olejkowa Garnier Fructis - której dokładna recenzja pojawiła się TU
- multi olejek wygładzający Vital Code od Lirene - spełniający swoje zadanie. Nieprzesadnie tłusty, dobrze nawilżający i odżywiający.
- odżywka bomba witaminowa od Killys - którą do tej pory stosuję jako top wierzchni, bo świetnie się do tego nadaje. Szybko schnąca i ślicznie nabłyszczająca płytkę paznokcia.
- antyperspirant Activeblock - produkt, który z początku nabawił mnie porządnego pieczenia na skórze, ale zaraz potem po prostu zaczął działać! Hamujący pocenie i wymagający jedynie stosowanie raz w tygodniu.
- parafinowy krem do stóp i peeling Merkel - obłędnie pachnące produkty do pielęgnacji stóp. Peeling świetnie złuszczał naskórek, a masaż stóp przy użyciu tłustego kremu to coś bajkowego. Oba produkty kupiłam ponownie!
- zestaw MEXX Ice Touch - tak jak napisałam na Rossnecie najlepszą recenzją dla tego zestawu było moje zadowolenie i wieczne pociąganie nosem. Długoutrzymujący się na ciele i po prostu ładny. Idą Święta drogie Panie - jestem pewna, że to świetny prezent!
- inne (baton BA!, herbata biała figa, herbatka owocowa)
Rozpisałam się trochę. Ale myślę, że może taki przegląd pudełek na szybko komuś się przyda i poszukując informacji o danym produkcie trafi właśnie do mnie. Nie jesteś zmęczona? To dobrze, bo przed nami jeszcze... dziewięć pudełek. Z równie bogatą zawartością wartą opisania.
PS Wszystkie powyższe opinie to wyłącznie moja subiektywna ocena. Jeśli któryś z tych produktów szczególnie Was zainteresował sprawdźcie na Rossmannie jego pozostałe recenzje. Czasem punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a jak wiadomo - każdy ma swoje widzimisię :)
Chcesz wiedzieć jak dołączyć do Programu Nowości - WPADAJ TU
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli masz zamiar w swoim komentarzu zostawić mi odnośnik do swojego bloga lepiej od razu wyjdź! ZAKAZ REKLAM I LINKOWANIA. Odwiedzam KAŻDEGO, kto zostawia merytoryczny komentarz, a jeśli mi się podoba zostaję tam na dłużej. Nie potrzebuję specjalnego zaproszenia!
Jednocześnie dziękuję za każde słowo i każdego hejta :*