października 25, 2016

HAIRVITY, CZYLI WŁOSY PEŁNE WITAMIN - CZY TO DZIAŁA?


Od zawsze dość sceptycznie podchodzę do suplementów diety i różnego tego typu medykamentów. Takie nastawienie trochę przeczy temu, że kocham testować nowości. Szczególnie te, które wydają się... stworzone specjalnie dla mnie. Możliwość testowania Hairvity pojawiła się nagle i choć zawsze mówiłam, że z regularnością przy łykaniu tabletek u mnie kiepsko, to coś mnie tknęło, żeby akurat tę nowość wypróbować.

Wierzcie mi lub nie, ale z motywacją i regularnością jest u mnie kiepsko. Lubię rzucać wszystkie podjęte działania, kiedy nie widzę ich efektów w bliskim czasie. Mówią, że odchudzanie, suplementacja czy inne rzeczy wymagające regularności to trening silnej woli i wytrwałości, z którą ja niestety mam ewidentny problem. Powiem Wam więc jak było z Hairvity - czego się od kuracji spodziewałam i co tak naprawdę z niej wniknęło.


Każda z nas marzy o pięknych, długi i lśniących włosach. Nie wdaję się w szczegóły dotyczące koloru czy ich typu, ale chyba zgodzicie się, że włosy dużo mówią o naszym sposobie życia, o naszej aktywności i ruchu, w związku z czym to naturalne, że chcemy, by wyglądały jak najlepiej. Osobiście mam takie zboczenie, że często patrzę na paznokcie, cerę i właśnie włosy osób, które dopiero poznaję. To za ich pomocą próbuję się o człowieku dowiedzieć trochę więcej, zrozumieć kim jest i jak żyje. Włosy we współczesnym świecie stały się więc naszą wizytówką. Jakie są moje włosy? Zawsze wydawało mi się, że są przesuszone, sianowate, brzydkie i w ogóle fuj. Jedyne, z czego byłam zadowolona, to ich naturalny kolor, którym zawsze zachwycali się fryzjerzy (choć w zasadzie to... po prostu brąz, nie?)


Zawsze chciałam mieć długie i piękne włosy. Poza jednym zwariowanym dniem, kiedy wybrałam się do Dorotki i powiedziałam "tnij na krótko". Przepłakałam wtedy kolejne tygodnie i stwierdziłam, że już nigdy tego nie zrobię. Od tej pory starałam się (tak, starałam się to dobre słowo) o nie dbać - myłam na stojąco, zero prostownicy, suszenie zamiast spania w mokrych itd.

Czego spodziewałam się po Hairvity? Tego, że włosy urosną mi o dobrych kilka centymetrów - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, że pojawi się mnóstwo baby hair, że skończą się bad hair days, a stylizacja mojej czupryny będzie miła, przyjemna i prosta jak nigdy. Tyle że... nic takiego się nie wydarzyło. Czy byłam rozczarowana? No zdecydowanie nie...


Hairvity to produkt wpływający na włos bezpośrednio od środka, oddziałujący na cebulki i skórę głowy. Odmiennie do nakładanych na włosy odżywek, które próbują przebić się przez łuski włosa, aby dotrzeć do ich środka, Hairvity po prostu już tam jest i po prostu sobie działa. Zawarte w kapsułkach składniki uelastyczniają i wzmacniają strukturę włosa, powstrzymując ich łamliwość, rozdwajanie i wypadanie oraz wspomagają wzrost włosów.

Nie miałam burzy drobnych kłaczków, nie zauważyłam też ponadprzeciętnego wzrostu dotychczasowych włosów, ale... odczułam ich znaczną poprawę, wzmocnienie i przede wszystkim zmniejszoną ilość tych wypadających. 


Co wydarzyło się jeszcze? Moje włosy po prostu odżyły. Stały się bardziej elastyczne, a zarazem oporne na silniejsze ruchy szczotki. Nie przestały całkowicie wypadać, ale to przecież naturalne, że człowiek gubi codziennie ok. 100-200 włosów. Zaczęły też trochę bardziej błyszczeć. A to niesamowite, bo jakiś czas temu odstawiłam szampony z silikonami i wzięłam w obroty nowe szampony i odżywki od O'Herbal, wiedząc, że bez sztucznych wspomagaczy te ziołowe cuda raczej nie wywołają na nich blasku.


Moja kuracja trwała zaledwie miesiąc, ale nic nie stało się od razu. Pierwsze oznaki tego, że COŚ się dzieje zauważyłam w ostatnim tygodniu stosowania i efekty naprawdę mnie zaskoczyły, dlatego zdecydowałam się na kontynuację terapii z wiarą, że będę jeszcze bardziej i bardziej zadowolona. 

Jestem ciekawa czy słyszałyście już o Hairvity? A może miałyście okazję same spróbować? Cena wcale nie jest wysoka! Opakowanie 60 kapsułek kosztuje zaledwie 59 zł tutaj, a to... 2 złote dziennie. Tyle ile tracisz na batonika czy kubek słabej kawy z automatu. Cena nieznacznie spada, jeśli zamówisz kurację na 3 lub 6 miesięcy - to jasne, lecz dla niedowiarków polecam na początek jedno opakowanie. Zdaję sobie sprawę, że kuracja na każdego może zadziałać inaczej i przynieść inne rezultaty w zależności od kondycji posiadanych włosów czy też po prostu organizmu.

Stosowałyście kiedykolwiek suplementy na włosy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli masz zamiar w swoim komentarzu zostawić mi odnośnik do swojego bloga lepiej od razu wyjdź! ZAKAZ REKLAM I LINKOWANIA. Odwiedzam KAŻDEGO, kto zostawia merytoryczny komentarz, a jeśli mi się podoba zostaję tam na dłużej. Nie potrzebuję specjalnego zaproszenia!
Jednocześnie dziękuję za każde słowo i każdego hejta :*

Copyright © 2017 Pata bloguje