Kolejną z rzeczy przesyłanych mi przez firmę Safira była maska do twarzy z czerwoną glinką, która wedle tego co napisane było na etykiecie za zadanie miała doskonale oczyścić, wzmocnić i dodać świeżości cerze przesuszonej, z utratą jędrności.
Do tego dokładnie nawilżyć skórę, złagodzić jej podrażnienia i ściągać pory.
Co z tego wyszło? Zapraszam do lektury.
OPAKOWANIE: Mam chyba jakiegoś pecha do opakowań Safiry... To jakby nie zadziałało. Jest wygodne to trzeba przyznać, małe, poręczne, mieści się w kosmetyczce. Wygodna pompka pomaga dozować ilość maseczki tylko, że jest to opakowanie dla inteligentnych. Naciskałam z milion razy i nic nie szło. Myślałam, że może przez pierwszym użyciem trzeba zdjąć blokadę czy coś. Rozkręciłam opakowanie i wyjęłam małą gumową zawleczkę. Maska ruszyła... przy naciśnieciu skakała do góry, ale przy puszczeniu pompki z powrotem się zasysała... Spędziłam trochę nad rozpracowaniem systemu, koniec końców jakoś maskę nałożyłam. Kiedy włożyłam zawleczkę na miejsce pompka nagle zaczęła dobrze chodzić... Ja po prostu mam pecha
ZAPACH: Bezwonny raczej, może ciut pachnie błotem i... minerałami? W przypadku masek, które należy trzymać na twarzy przynajmniej 15 min to brak zapachu jest bardzo na plus. W niczym nie przeszkadza, z niczym się nie miesza, nie pozostaje na skórze.
Każda skóra jest inna, na moją raczej nie podziałała.
jako tako Wam polecam, bo maja nienaturalnie piękno pachnące kremy do ciała.
Moim aloesowym się wręcz narkotyzuje.
Mieliście już do czynienia z Safirą?
nie znam tej firmy :) pora coś sobie sprezentować od nich
OdpowiedzUsuńno fajnie tutaj obserwuje licze na rewanż????!
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądasz w tej maseczce:)
OdpowiedzUsuńpierwsze słyszę o tej firmie;)
OdpowiedzUsuń