lutego 19, 2014

Maść konopna na... defekty

Marzenie o idealnej cerze prześladuje mnie każdego dnia. Nie odziedziczyłam perfekcyjnej skóry babci, więc radzę sobie jak mogę kosmetycznymi ulepszaczami. Każda z nas chyba boryka się z podobnym problemem, a uwarunkowania do "pupci niemowlaka" przypadają w udziale niewielkiej garstce kobiet. Całe szczęście, że człowiek zaprzyjaźnił się z naturą. Taka wzajemna kooperacja zaświeciła mi światełko w tunelu do idealnej buźki. Droga daleka, ale...


Nie recenzuje już tak jak kiedyś. Skończyłam z opiniami na temat kurierskich paczuszek, o wiele lepiej odnajduję się w tym co sama kupię, co akurat mi się spodoba, co u mnie się sprawdzi, kiedy czasu na poznanie kosmetyku jest mnóstwo i brak poczucia ciążącego barteru. Nie pamiętam więc jak CutisHelp znalazł się u mnie w domu, jakiś facebookowy konkurs, losowanie? Dziś po miesiącu stosowania napiszę kilka słów o mocy... defektu.

Nie mam przekonania jeśli chodzi o drogie kosmetyki w małych pojemnościach. Z reguły kieruję się opiniami, często mija kilka miesięcy nim naprawdę zdecyduję się na zakup. W przypadku maści Defekt pewnie byłoby podobnie. Za 50 ml w aptece, drogeriach, internecie przyjdzie nam zapłacić 30-40 zł, to naprawdę całkiem sporo. Tuba wykonana z miękkiego, elastycznego plastiku co bardzo ułatwia wydobywanie maści.


Nie wiem jak u Was w domach, ale u mnie na wszelkie stłuczenia, otarcia zawsze najlepsza była wazelina. Babcia skrzętnie ukrywała w swoich skarbach białe pudełeczko, już bardzo wiekowe, z tłustą maścią. Po otwarciu tuby byłam więc zaintrygowana jej niecodziennym, mocno zielonym kolorem. Defekt ma za zadanie pielęgnację skóry z powikłaniami dermatologicznymi - odleżynami, oparzeniami, odmrożeniami i całą resztą urazów mechanicznych. W domu znajdzie więc szerokie spektrum zastosowań - od drobnych zadrapań po naprawdę ciężkie przypadki.


Ja postanowiłam poddać działaniu maści moją twarz. Mam problemy z ciągłym jej zapychaniem i podskórnymi niedoskonałościami. Każda drobna ranka pojawiająca się na mojej cerze jest przeze mnie nieświadomie rozdrapywana, a przy jednoczesnym stosowaniu antybiotyków skóra jest stale wysuszona i niesamowicie podrażniona. Konsystencja na bazie wazeliny znacznie ułatwia rozsmarowanie. Trzeba jednak czekać na wchłonięcie się maści, bo tłustej, zbitej papce ciężko to idzie. Zapach ma delikatny, ziołowy, zupełnie nie rażący, który szybko znika.



Efekty przyszły po ok. tygodniu stosowania. Ranki zaczęły bardzo szybko się goić, blednąć. Starałam się przyłapywać samą siebie na nieświadomym drapaniu. Maść bardzo przypominała mi swoim działaniem maść arnikową, która równie szybko i trwale uwijała się z moimi defektami, z tym, że po naniesieniu na otwarte ranki szczypała i piekła niesamowicie. Dobrze radziła sobie z cieniami, siniakami i przebarwieniami, czego nie dostrzegłam przy maści konopnej od CutisHelp. Wysoki poziom tolerancji oraz łagodny skład hipoalergiczny przemawiają jednak na jej korzyść. Nie wątpię w jej działanie na szerszą skalę - przy oparzeniu, odmrożeniach. Po zdjęciach, które znalazłam na stornie producenta można stwierdzić tylko jedno - działa i to rewelacyjnie!



Pozostaje Wam ocenić efekty i... polecić mi coś na rozjaśnienie przebarwień. 
Teraz weszła nowa seria od Lirene, ktoś coś?






13 komentarzy:

  1. ciekawy produkty, pierwsze słyszę o nim.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tej marki mogę polecić produkty dla dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy kosmetyk, wygląda na to że naprawdę świetnie działa. Ciekawe jak by się sprawdzał np. na blizny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak z bliznami... z przebarwieniami sobie nie radzi, no ale ciężko wymagać, żeby było 3w1, wolę, że choć na jednym polu spisywał się idealnie :)

      Usuń
  4. Jeśli zdjęcia nie kłamią, maść działa cuda :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słyszałam o takiej maści ale teraz w razie czego będę wiedziała co kupić.A coś na przebarwienia to i ja z miłą chęcią poczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przymierzam się do tej nowej serii Lirene, więc na pewno dam znać :)

      Usuń
  6. nie słyszałam o tym ,brzmi ciekawie ,faktycznie cena trochę wysoka ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z tej marki miałam produkty dla dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  8. Z przebarwieniami walczę od dawien dawna i szczerze mówiąc nie znalazłam produktu, który dawałby spektakularne efekty. W zasadzie od jesieni do zimy stosuję coś rozjaśniającego serum Drula z apteki, krem z kwasami Bingo Spa, serum z kwasem migdałowym z Kolorówka.pl, serum z vit C. Flavo. To arsenał z tej zimy i jest dużo lepiej. Kremy drogeryjne jakoś mnie nie przekonują. Ale na wiosnę mogą być jakąś alternatywą dla kwasów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem w stanie wydać sporo jeśli efekty będą zadowalające. Bingo Spa jeszcze ani razu mnie pozytywnie nie zaskoczyło, więc raczej odpuszczę, bo ich kosmetyki to dla mnie wyrzucanie pieniędzy w błoto. Na resztę na pewno zerknę. Czytałam o jakimś serum z substancją z muszli perłowców, może warto spróbować :)

      Usuń
  9. Mam tę maść, jest genialna.

    OdpowiedzUsuń
  10. maść konopna - brzmi dość intrygująco! :)
    ale moja babcia zawsze powtarza, że te stare sposoby i metody są lepsze niż te nowe przekombinowane i chemią napakowane :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli masz zamiar w swoim komentarzu zostawić mi odnośnik do swojego bloga lepiej od razu wyjdź! ZAKAZ REKLAM I LINKOWANIA. Odwiedzam KAŻDEGO, kto zostawia merytoryczny komentarz, a jeśli mi się podoba zostaję tam na dłużej. Nie potrzebuję specjalnego zaproszenia!
Jednocześnie dziękuję za każde słowo i każdego hejta :*

Copyright © 2017 Pata bloguje