Słyszałam dużo dobrego o kremach z substancją pochodzącą z muszli perłowych, potem o śluzie ślimaka, ale od tego skutecznie odstrasza mnie nazwa. Kosztują krocie, a i tak znajdzie się dla nich grono zwolenników jak i narzekających na bezmyślnie wydane pieniądze.
Skąd się biorą przebarwienia? A to sprawa indywidualna - czasem z nieprawidłowej diety, z hormonów, ze skłonności genetycznych czy tak jak w moim przypadku z karygodnej walki z wypryskami. Długo stosowałam kolagenowy żel myjący, ale oprócz dobrej pielęgnacji nie radził sobie z przebarwieniami. Dodatkowo w łazience gościł ałun, srebro koloidalne, mydło Aleppo, maści regenerujące naskórki, czerwoną glinkę, kwsowe peelingi. Wszystko na swój sposób działało w jakimś stopniu, jednak kiedy u Erisek pojawiła się nowa seria - musiałam jej wypróbować.
Lirene proponuje nam 75ml produktu w niezbyt ekonomicznej cenie 16-17 zł. Znam tańsze przypadki, jednak zachęcona napisem "redukcja przebarwień" postanowiłam dać mu szansę. Elastyczna tuba z tradycyjnym klikaczem. TAKA nowość :)
Lirene poszło w stronę multifunkcyjnego kosmetyku. Zafundowało nam żel myjący, peeling i maskę w jednym. Wiecie jakie mam podejście do wszystkiego co ma ILEŚTAMw1, ale tym razem byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Żel ma postać gęstej białej papki z mnóstwem małych drobinek, które ku mojej uciesze nie rozpuszczają się po kontakcie z wodą, więc można szorować buzię bez ograniczenia czasowego. Bałam się, że codzienne peelingowanie twarzy się na mnie zemści, w końcu to konkretna dawka mechanicznego tarcia, jednak drobinki są tak małe i delikatne, że wieczorna pielęgnacja nie zaskutkowała podrażnieniami. Zapach jest słabo wyczuwalny, lecz przyjemny.
Sceptycznie podchodziłam do działania żelu. Efekty nie są spektakularne, ale nie realne jest przecież pozbycie się przebarwień po zużyciu jednej tubki. Mam wrażenie, że zmierza to w dobrym kierunku, bo są one jednak delikatnie rozjaśnione. Wielkim zaskoczeniem było dla mnie oczyszczenie, które zafundowało mi Lirene. Skóra po myciu jest gładka i wcale nie przesuszona, skutecznie ogranicza też pojawianie się niespodzianek. Zaprzyjaźniłam się z żelem na dobre, więc to na pewno nie moje ostatnie opakowanie. Planuję w zasadzie skusić się na całą serię - krem i tonik dodatkowo, ale czaję się na jakieś obniżki. Być może stosując cały zestaw na raz przebarwienia znikną na dobre? Nie wiem, ale chętnie sprawdzę.
Macie może podobne doświadczenia?
ciekawy produkt muszę mu się przyjrzeć z bliska
OdpowiedzUsuńNie masz zdjęć przed i po??? Warto by porównać :D
OdpowiedzUsuńchyba byłyby zbyt drastyczne... zresztą różnica jest sporo nawet nie pod względem przebarwień, a faktury skóry, kaszka znika :)
UsuńBędę musiała wypróbować :)
OdpowiedzUsuńPrzebarwienia to również mój problem i mają ono podłoże hormonalne niestety. Szczególnie dokuczają mi w lecie i zostają na ładnych kilka miesięcy. Generalnie markę Lirene bardzo lubię, więc chyba się skuszę na wypróbowanie tego specyfiku.
OdpowiedzUsuńWłaśnie takiego szukałam. Dzięki, kupię, i to szybko :)
OdpowiedzUsuńJa polecam ziaje na przebarwienia
OdpowiedzUsuńGłośno teraz o tej serii :-) Nie próbowałam niczego, ale jestem mocno zaciekawiona :-)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie słyszałam o tym produkcie. Dobrze wiedzieć, że jest coś takiego. Pozdrawiam, Monika
OdpowiedzUsuń