Tuż przed Świętami spłynął mi na pocztę mail od Rossmanna o zakwalifikowaniu się do Klubu Nowości. Zgłoszenie wysyłałam dawno temu i myśląc, że lista już dawno zamknięta nie robiłam sobie większych nadzei. A jednak. Jakiś czas temu odebrałam pudełko, dokładnie spenetrowałam jego zawartość i postanowiłam podzielić się kilkoma wrażeniami.
Jednym z gagatków znalezionych w czerwonym pudełku była nowa pomadka od Wibo Matte Intense Rouge. Pisałam jakiś czas temu, że uciążliwie szukałam swojego koloru ust, a wszytskie szminki i pomadki, które kupuję okazują się być do siebie bardzo zbliżone. To już o mnie wiecie - nie przepadam za klejącymi błyszczykami, a nad wyraz uwielbiam delikatne maty.
I choć na pierwszy rzut okaz Wibo wcale nie jest delikatna ma w sobie coś, co odróżnia je od innych czerwonych szminek. Wyglądem bardzo przypomina serię Glossy Temptation jednakże... wypada od niej zdecydowanie słabiej.
Pomadka Matte Intense będzie dostępna w Rossmannach od marca, ale niezależnie od ceny nie koniecznie będzie warta kupna i Waszej uwagi. Kolor jest piękny i urzekł mnie już na wstępie. Na ustach prezentuje się fenomenalnie, nie jest głęboką czerwienią. Pod wpływem światła delikatnie wpada w bordo z purpurowymi i karminowymi tonami. Wygląda to nawet tak, jakbym specjalnie cieniowała usta dla uzyskania efektu ombre. Co z tego jednak kiedy jej aplikacja zmusiła mnie do przekleństw we wszystkich językach?
Wkład jest tępy, suchy. Nie rozciera się na ustach, a ja nie jestem w stanie iść na łatwiznę malując tylko dolną wargę. Aplikacja wymga niesamowitej precyzji i tak trzeba ją powtarzać co kilka godzin, aby utrzymać efekt pięknych ust. I gdyby nie to myślę, że mogłaby się zalicząc do grona moich ulubionych ze względu na sam jej kolor. Usta w istocie są delikatnie wysuszone, ale nie spotkałam jeszcze matowej pomadki, która zachowywałaby się inaczej.
Mimo intensywnego pigmentu i fantastycznego koloru nie jest to kosmetyk, który z czystym sumieniem mogę polecić. Próbowałam jego aplikacji na bezbarwną pomadkę, po której o wiele lepiej się 'ślizga', ale traci na tym efekt matu, a i kolor nie jest już tak intensywny. Coś za coś. Poniżej zerknijcie na efekt, prawda, że piękny? Nietypowa, głeboka czerwień... hudy.
Dacie się skusić?
Cudna jest!
OdpowiedzUsuńGratuluję! Ja testuję dla Roska od samego początku. To już półtora roku i powoli zaczynam myśleć, że pewnie niedługo będzie pora mnie wymienić :D
OdpowiedzUsuńPiękny kolor, mi się bardzo podoba :) Dla mnie byłby idealny na lato, na zimę to samobójstwo :)
OdpowiedzUsuńeeeee tam :)
OdpowiedzUsuńczemuż tak? ja właśnie na odwrót, wolę zimą dołożyć do pieca :)
OdpowiedzUsuńZimą mam bardzo wysuszone usta, cała twarz jest po prostu sucha mimo tlustych kremów :(
OdpowiedzUsuń