Tak jak pisałam ostatnio - sesja zbiera swoje żniwo. Nieprzespane ze stresu noce, monotonne dni spędzone w zadrukowanych kartkach papieru, wszystko po to, aby przez godzine dawać upust swojej znikomej i wybiórczej wiedzy, a potem... zapomnieć. Studia... Mam dla Was kilka wewnętrznych przemyśleń, które powstały jako odskocznia. Od sesji właśnie.
Wspominałam, że 2015 rok była dla mnie rokiem nowych doświadczeń - zakosztowałam blogerskiego życia poznając masę fantastycznych ludzi, zaangażowałam się w fajne inicjatywy, które wymagały swojego rodzaju uporu, ale i wewnętrznej odwagi. Podjęłam pierwszą mniejszą-większą pracę, aby całkowicie uniezależnić się od konta rodziców i... otworzyłam pierwszy biznes.
Przez te wszystkie miesiące i dni uświadomiłam sobie bardzo wiele rzeczy - że jestem rozhisteryzowanym zaprzeczeniem stoika, który zawsze wyolbrzymia rzeczy. Że szybko się nudzę, a moje wizje rzadko są wynikiem wewnętrznej organizacji i zamiast pomagać mi w planowaniu i aranżowaniu przyszłości... często zawodzą. A kiedy plany mi się sypią, a piękne wizję rozbiegają z rzeczywistością... wracam do punktu a - bycia rozhisteryzowanym zaprzeczeniem stoika.
Ale doświadczenia są dobre. To znaczy mogą być dobre - jeśli potrafimy z nich skorzystać. Jeśli popełnione błędy faktycznie nas czegoś uczą. Twierdzi się, że człowiek w trakcie jednego roku ma ok. trzech pomysłów w głowie, które uczyniłyby go milionerem, lecz zwyczajnie... brak mu odwagi do ich realizacji. Obiecałam sobie, że w nowym 2016 roku będę... łatwiejsza. Pozwolę własnym pomysłom się kiełkować, może nawet dopomogę im wykluć? Z przyczajeniem będę obserwować jak rosną w mojej wyobraźni, a za czasem może nawet zbiorę się na odwagę, aby mogły zaistnieć. Będę po prostu bardziej otwarta na to co przynosi codzienność. Zacznę być tu i teraz, bez wybiegania daleko, daleko...
Jakie mam konkretnie plany? Co powiedziecie na paznokciowe tutoriale w wersji video? Ostatnio jest szał na odstrestowujące kolorowanki dla dorosłych, jestem pewna, że nawet macie już swój egzemplarz, hm? Też miałam ochotę, ale stwierdziłam, że w podobny sposób działa na mnie malowanie... paznokci. Zabawom z hybrydami, wzorami mogę oddać się bez granic. W razie czego... nawet po marketingu znajdę pracę (haha).
Wraz z końcem sesji całkowicie chcę też poświęcić się blogowi. Nazwa zmieniła się już w listopadzie, ale od tej pory ciągle nie byłam pewna w którą stronę go pchnąć. Będzie więc inaczej. Kolorystycznie, mam nadzieję też jakościowo. Będą tematyczne wpisy przydzielone do konkretnych dni tygodnia. Porządek, ład i myślę, że spore ułatwienie dla Was.
Choć 2016 zaczął się dla mnie felernie przesunęłam swój wewnętrzny zegar na miesiąc do tyłu. Zapominam o minionym styczniu, mam nowy styczeń. Luty jest moim styczniem. Rok więc skrócił się o miesiąc a ja wyczuwam delikatną presję, aby robić jeszcze więcej, bo zostało niecałe 11 miesięcy. Na co? Nie wiem... czas pokaże. W tym roku niech wszystko będzie kwestią przypadku. Poddam się temu i postaram wyciągnąć wszystko, co najlepsze.
A jak zaczął się Wasz 2016? Macie jakieś większe lub mniejsze plany? Może macie jakieś przemyślenia odnośnie tego, co tu się ostatnio wyrabia? Zastanawiałam się, co tak naprawdę Was tu przyciąga i czego powinno być więcej. Wszelkie hejty również mile widziane. Zgodnie z zapowiedzią - biere to na klatę, a nuż będzie trochę konstruktywne!
Do następnego!
Znajdziesz na pewno, moja córka też jest po marketingu i pracuje. :) Ciekawa jestem filmików :)
OdpowiedzUsuńTeż chyba muszę pozwolić kiełkować moim pomysłom :) Zmiany są fajne i często wychodzą na dobre. Ja też wzięłam się za filmiki, ale na razie próbuję na vine, jakoś nie ciągnie mnie do youtuba. Udało mi się w końcu zmontować filmiki nakręcone w listopadzie/grudniu, więc postęp jest :)
OdpowiedzUsuńO, fajny pomysł z tymi filmikami. Powodzenia w 2016 roku, na pewno wszystko będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńTrzymam wszystkie kciuki, które mam :D A pomysł z krótszym rokiem jest po prostu genialny :D
OdpowiedzUsuń