maja 01, 2018

TOP OF THE MONTH #1 - LWÓW, NOWOŚCI, WARSZAWSKI HIGHLIFE I... SCHUDNĘ!

meet beauty

Możecie bić i narzekać, bo posty z cyklu Top Of The Week totalnie zniknęły z bloga. Uznałam, ze pisanie co tydzień o tym, co się u mnie dzieje jest jednak bez sensu, bo zdarzają się tygodnie, gdzie od poniedziałku do niedzieli siedzę na tyłku przed komputerem, a moja trasa kursowania to Kraków-Tesco-Tarnów. Nie jest ciekawym człowiekiem, a moje życie po prostu jest nudne.

W taki sposób Top of The Week ewoluuje do Top of The Month. Podsumowywanie miesiąca jest nieco prostsze, choć też muszę mieć na uwadze to, żeby całkowicie Was nie zanudzić i nie stworzyć miesięcznego tasiemca.

Początkiem miesiąca razem z S., Anią i Agą wybraliśmy się do Lwowa. To była moja pierwsza i na pewno nie ostatnia wyprawa na Ukrainę. Powinnam w tym momencie zapuścić Wam link do tekstu na temat naszego krótkiego wypadu tak jak robiłam to w przypadku Wilna, Pragi czy Mediolanu, ale żadna ze mnie blogerka, bo... nie chciało mi się nosić aparatu, ograniczyli mi dostęp do neta, a pogoda była tak ładna, że wolałam korzystać z tego citybreaku i chłonąć, niż oglądać wszystko przez obiektyw. Do Lwowa jednak na pewno wrócę, a wtedy z pełną świadomością polecę Wam najfajniejsze miejsca.

wycieczka do lwowa
kawa w lwowie
panorama lwów

W kwietniu rozpoczęłam też sezon morski witając się z Bałtykiem po raz pierwszy w tym roku, a także trafiłam na miesięcznicę, a dokładniej rocznicę smoleńską celem doświadczeń społeczno-kulturowych. Na blogu nie poruszam tematów politycznych i daleko mi do jakichkolwiek osądów, ale zwyczaje jest mi przykro, że z wypadku robi się taką szopkę, tworzy się swojego rodzaju sektę wierzących w zamach, a to wszystko... za nasze pieniądze (bo nie byłabym cebulą, gdybym przecież o tym nie wspomniała).

bałtyk
tescofamily

Po drodze były urodziny S., które spędziliśmy w papugarni. A potem narodziło się w nas marzenie posiadania papugi Żako! Wszelkie informacje na ten temat mile widziane. Na razie musimy się zadowolić jednak innymi prezentami - S. książką o czerpaniu mocy z przyrody, a ja nową prostownicą Remington od neo24 (mistrzowska - kręci i prostuje szaloooona!). No cóż... jaka aparycja, takie prezenty. Ewidentnie więc wszyscy wiedzą, że mam ostatnio same badhairdays, a S. brakuje zieleni.

loki na prostownicy
papugi kraków

Pod kątem bloga kwiecień był obfity i zakręcony. Poczułam warszawski highlife uczestnicząc w kilku eventach. Na Guerlain, na promocji My Rouge G dostałam piękną spersonalizowaną szminkę, ucieszyłam się też z maki Tresemme, która wkracza do Polski (miałam ich kosmetyki ściągane ze Stanów), ostatnio z kolei Ania wzięła mnie do Escape Roomu na spotkanie z marką Element Cosmetics i stałam się posiadaczką kosmetyków z jadem żmiji. Wpadłyśmy też spotkać się z La Roche Possay by sprawdzić stan ochrony naszej twarzy przed promieniowaniem UV. Swoją drogą było to genialne doświadczenie zobaczyć ja te kremy działają w realu (ciemna plama na moim nosie poniżej to krem z filtrem UV, w rzeczywistości bezbarwny oczywiście!). Z tego spotkania wracałyśmy tramwajem... z dwoma ogromnymi balonami w kształcie psa. Ostatni event to marka Mane'n Tail, która do Polski wprowadziła kosmetyki do włosów stosowane pierwotnie... do końskich grzyw. Międzyczasie zaczęli ich jednak używać jeźdźcy i marka zmuszona była do dostosowania produktów do ludzkiego pH. Cudo!

pomadki guerlain
la roche filtr uv
tresemme event
kosmetyki z jadem żmiji
kosmetyki do włosów mane 'n tail

W przedostatni weekend udało mi się także być na Meet Beauty i spotkać z przenajświętszą trójcą paznokciową. Dziewczyny to arcymistrzynie - jeśli jeszcze ich nie śledzicie, koniecznie musicie to nadrobić! Ania i Aga!

aga lorynowicz

Z ciekawostek... wymieniłam swoją garderobę na letnią i okazało się że nie wchodzę w 80% swojej szafy. Na przestrzeni roku dzięki uprzejmości mojej tarczycy i mojej nieposkromionej miłości do niezdrowego jedzenia przybyło mi co najmniej 15 kilo. Dlaczego o tym piszę? Bo trochę wierze, że publiczne przyrzeczenie do "ogarnięcia się" bardziej zmotywuje mnie do walki o siebie. Prawdopodobnie będę miała też fajnego partnera do mojej wielkiej-małej metamorfozy. W każdym razie... IDĘ NA NOŻE! Nie odpuszczę tym centymetrom! Ostatnio nawet wsiadłam na rower, żeby zrobić trasę na Balice. Co z tego, że dostałam mandat, bo wieża lotnicza nasłała na nas policję, jakobyśmy wtargnęli na teren lotniska. Oj...

samoloty kraków

Nie mam pojęcia czy taka forma relacji z tego,co u mnie się przyjmie. Tym bardziej nie wiem czy mogę Wam obiecać regularność, ale na próbę wrzucam, bo w ramach ostatniego konkursu na Instagramie na pytanie co chcielibyście przeczytać na blogu dostałam kilka próśb o... trochę prywaty :)

Trzymajcie kciuki, żeby maj był dla mnie łaskawy, a pizza... nie pachniała tak dobrze!

Dajcie znać, że tu jesteście!

7 komentarzy:

  1. Odnoszę wrażenie, że wbrew pozorom całkiem sporo się u Ciebie dzieje :D Na pewno nie wieje nudą ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki! ja ćwiczę od grudnia i ciągle (mi się wydaje) wygladam tak samo choc otoczenie widzi różnice ;D a to daja takie niskie mandaty ;D?

    OdpowiedzUsuń
  3. Niby nie, sama przyznam że kwiecień był intensywny! Ale czasem jest tak, że przez tydzień zero... null... I aż głupio mi wtedy cokolwiek publikowac 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie chcieli dawać, ale że było to oficjalne zgłoszenie z wieży lotniczej to musieli 🙈

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja miałam wrażenie, że jak się widziałyśmy na Guerlain to schudłaś!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja wyglądam z tym balonem 🙈

    OdpowiedzUsuń

Jeśli masz zamiar w swoim komentarzu zostawić mi odnośnik do swojego bloga lepiej od razu wyjdź! ZAKAZ REKLAM I LINKOWANIA. Odwiedzam KAŻDEGO, kto zostawia merytoryczny komentarz, a jeśli mi się podoba zostaję tam na dłużej. Nie potrzebuję specjalnego zaproszenia!
Jednocześnie dziękuję za każde słowo i każdego hejta :*

Copyright © 2017 Pata bloguje