Jesteście tu, bo może zaciekawił Was właśnie tytuł posta.
Jedną masełkową aferę już opisywałam na łamach Aferkowa,
dziś kilka słów nt. takiej mojej własnej.
Po Spotkaniu Blogerek wróciłam do domu z niezłym zapasem kosmetyków.
Po kąpieli stawiam na dobre natłuszczenie - stąd masła u mnie wygrywają z balsamami.
Połakomiłam się więc na produkt dystrybuowany przez Grotę Bryzę
- czekoladowe masło od BingoSpa.
Chyba każda z nas lubi czekoladę.
A kosmetyki czekoladowe choć trochę zaspokajają moją słodką chcicę podczas diety.
Liczyłam na zapach rodem z OS-ków, choć nie oczekiwałam zbyt wiele pod BingoSpa, bo jeszcze żaden z ich produktów nie przekroczył u mnie 3 gwiazdek.
Skłamałabym gdybym napisała, że mi się nie podoba. Bo jednak szklane opakowania mają to do siebie, że choćby nie wiem jaki kształt przybrały zawsze będą wydawały się bardziej ekskluzywne od reszty. W sumie, w tym przypadku to całkiem dobra metoda na nabicie klienta w butelkę. Szata graficzna też delikatna i przyjemna dla oka. Choć skład kosmetyku pisany kursywą, literki zlewają się w jedno... Jednak przezorny zawsze ubezpieczony.
Zupełnie nie rozumiem dlaczego takie kremowe papki nazywa się masłami? Masło to masło, ma być mega tłuste, zbite i topić się pod wpływem ciepła dłoni. To, to jest co najwyżej balsam do ciała, który mimo, że jest gęsty to jest niesamowicie puszysty i delikatny. Kremowa papka szybko wchłania się w skórę i bardzo dobrze po niej rozsmarowuje.
Mam nadzieję, że polubiliście te malownicze porównania, bo i tym razem znalazłam coś co będzie pasować do tego zapachu. Hm... Przemoczony i wysuszony ręcznik? Zwietrzały krem do opalania? Przeżyłabym nawet chemiczną czekoladę, jakikolwiek zapach, ale nie to. Bądźmy szczerzy, kitowaty zapach odbiera całą frajdę paćkania ciała. A już w ogóle rozczarowuje kiedy napalam się na czekoladę! Już nie piszę o mazidłach, przy których zapach się ulatnia, bo to inna bajka. Tutaj po prostu go nie ma, ot co.
Znawczynią fachowych nazw składników i ich działania nie jestem, ale pewne frazy rzucają się w oczy. Masło Shea ukryte pod mniej popularną nazwą Butyrospermum ukryte gdzieś na końcu listy składników. Oprócz tego same emolienty i konserwanty! Zgroza! Gdyby chociaż to masło pachniało wybitnie to znalazłabym ciut zrozumienia dla śmiałków, którzy go używają.
Wchłania się szybko, skórę wygładza i nawilża, ale efekt nie jest wcale jakiś wow. Jedyne co w tym wszystkim zasługuje na uwagę to opakowanie oraz puszysta konsystencja. A to za mało, żeby na poważnie zastanawiać się na wyrzuceniem 30 zł. Kolejny więc produkt BingoSpa sprawia, że robię od nich krok w tył. Zbliża się nowy kwartał współprac, więc nie ukrywam, że jestem ciekawa jakie produkty tym razem posypią się do testów.
Oby nie czekoladowe masła...
chciałam kupić ale coś mnie tchnęło i spojrzałam na INCI. MASAKRA Pzdr ;)
OdpowiedzUsuńmam mam nawet jeszcze gorsze... nawet mam taki tag na swoim blogu...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam
Zgadzam się że wizualnie wygląda nawet całkiem całkiem, więc szkoda że bubel.
OdpowiedzUsuńWygląd ma zachęcający szkoda że tylko to :)
OdpowiedzUsuńteż "poleciałam" na wygląd... taki chwyt zrobili!
UsuńDobrze wiedziec wczesniej!:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zapach kiepski
OdpowiedzUsuńnigdy nie używałam i dobrze wiedzieć, że nie opłaca się kupić :)
OdpowiedzUsuńMasło-niemaślane.. Częsty przypadek niestety..
OdpowiedzUsuńDrogo jak na coś takiego badziewnego :o
OdpowiedzUsuńFaktycznie opakowanie ma śliczne, ale skoro taki zapach to ja podziękuję...
OdpowiedzUsuńDzięki za ostrzeżenie przed produktem, ale przede wszystkim dzięki za recenzję. Uwielbiam taki język i styl pisania. Po ciężkim dniu ubawiłam się jak dziecko :)
OdpowiedzUsuńOj oj a wygląda super.
OdpowiedzUsuńNo szkoda i dzięki za recenzję!
Toż to nawet nie wygląda na czekoladę:P
OdpowiedzUsuńOpakowanie bardzo fajne, ale skład - dla mnie już niekoniecznie...
OdpowiedzUsuńNo to oprócz opakowania nie ma nic pozytywnego jeśli chodzi o to masło. Ani zapachu, ani nic... szkoda czasu i pieniędzy
OdpowiedzUsuńno pewnie po samym opakowaniu bym się skusiła... :)
OdpowiedzUsuń